czwartek, 7 marca 2024

Lewy sercowy

Marzec już stoi w progu i szykuje się do objęcia tronu, a tu jeszcze poprzedni rezydent nie spakował wszystkich swoich rzeczy i domaga się zasłużonej atencji. Oddajmy mu zatem, co cesarskie. Wyjątkowo długi w tym roku luty nam nie dłużył się zupełnie. Julka ciężko przepracowała dwa tygodnie ferii na turnusie rehabilitacyjnym, a potem wciągnął Ją edukacyjny wir  i jeszcze nie wypuścił. Zejdzie z tej karuzeli dopiero w czerwcu, ale to właśnie dzięki wytężonej pracy podczas zimowej przerwy od obowiązków szkolnych łatwiej jest Jej teraz je wypełniać. Umysł ma bardziej chłonny i ciało sprawniejsze. Z większą ochotą wstaje też rano z łóżka, co też jest nie bez znaczenia ;-) Warto podkreślić, że koszt Julcinego pobytu i rehabilitacji w całości został sfinansowany z ubiegłorocznych wpłat 1,5% podatku oraz z okazjonalnych darowizn, jakie wpływają na Jej subkonto w Fundacji Dzieciom "Zdążyć z Pomocą". Stokrotnie dziękujemy wszystkim dobrodziejom, którzy wspierają Julkę i kibicują Jej na wyboistej drodze do sprawności. Zawsze mówię, że to są bardzo dobrze ulokowane pieniądze. Dywidendy wypłacane są na bieżąco w Julcinych uśmiechach. Lepszej inwestycji w tym roku nie zrobicie ;-)


Zofia - dla odmiany - dwa tygodnie laby spędziła w objęciach królowej nauk i chociaż nie mam złudzeń, że ten romans zamieni się w płomienne uczucie, to żywię nadzieję, iż w Jej humanistycznym umyśle zostanie przynajmniej echo tego flirtu. Liczne przerwy w codziennym zgłębianiu zawiłości mnożenia jednomianów i sum algebraicznych przez sumy algebraiczne zagospodarowaliśmy sprawdzoną formą rekreacji: wizytą w teatrze, na stoku i rozpieszczaniu podniebienia. Oczywiście nie zabrakło także obowiązkowych wizyt w bibliotece, spacerów po lesie i krótkiego wypadu w góry. Puste schronisko po sezonie sprzyjało rozmowom do późnej nocy - polecam każdemu ojcu dorastającej córki. Bezcenne doświadczenie i wyjątkowa perła w albumie tegorocznych wspomnień. Z premedytacją poświęciliśmy też kilkanaście godzin  bindżując trzy sezony wyczekiwanego serialu, ale absolutnie nie był to zmarnowany czas ;-)

Łakniemy już wiosny niczym kania dżdżu. Czekamy na nią. Wypatrujemy każdego słonecznego promienia. Rodzimy się z nią na nowo. Co roku ten sam cykl. I wcale nam nie przeszkadza, że z każdym przybywa nam jednej na karku.


czwartek, 29 lutego 2024

Pluton piechoty zmotoryzowanej w natarciu wzmocnionej kompanią ciężkich karabinów maszynowych*

Zalążek pomysłu. Kiełek ledwie, ale ziemia pamięta, więc przy sprzyjającej aurze i determinacji żniwa mogą być obfite. Czas też jest sprzymierzeńcem. Reszta jest Au.


...

* (Opole 1969)

niedziela, 14 stycznia 2024

Siedemnaście mgnień

Plan. Dobrze go mieć. Daje złudne poczucie stabilności i bezpieczeństwa. Takie namacalne zaklinanie rzeczywistości. Warto też schować po zapasowym w każdym z rękawów. Na wszelki wypadek. Czasem jednak wszystkie biorą w łeb. Nawet te zastępcze. Wtedy z tylnej kieszeni wyjmuję wysłużoną pomiętą kartkę. Rozkładam na kolanie, rozprostowuję rogi i przyglądam się jej przez chwilę. Jest pusta. Niezapisana. Plan bez planu. Kompas na dalszą drogę. Wyznacza azymut, gdy wszystko inne zawodzi. Pokazuje, którędy najlepiej przejść nad rzeczami, na które nie mamy wpływu.

W czwartek Julka świętowała. Siedemnaście wiosen stuknęło szanownej solenizantce. Zażyczyła sobie budzenie urodzinowym "sto lat". Kilka minut przed szóstą - nierozśpiewanymi głosami podbudowanymi akompaniamentem równie zaspanej gitary - daliśmy zadość życzeniu i upust własnym wokalnym potrzebom. I chociaż według zdecydowanej mniejszości naszego trio piosenka brzmiała jak poniedziałek, to Julka była zachwycona. W Jej oczach (i w uszach) zawsze będę Santaną, bez względu na to, co twierdzi wysublimowana muzycznie Mama ;-) Poranek podarował Julce w prezencie zjawiskowy wschód słońca, a reszta dnia również przyniosła kilka miłych akcentów. Na sobotę zaplanowaliśmy huczne przyjęcie, na które już od listopada Julka zapraszała wszystkich bez wyjątku. Niestety życie miało na nas inny plan i w ostatniej chwili urodziny trzeba było przełożyć na bliżej nieokreślony termin. Choroba nie pyta o zaproszenie. Wchodzi bez pukania i rozsiada się w najwygodniejszym fotelu. 

Został tort. Wielkością wprost proporcjonalny do liczby nieobecnych gości. Mamie życzymy dużo zdrowia i zapewniamy, że smakował tak samo doskonale, jak wyglądał ;-) Julka swoje życzenie wypowiedziała na głos. Chcę, żeby moja rodzina była  szczęśliwa i zdrowa. Niech się spełni. 

Dziecko zimy. Zodiakalny Koziorożec. Niepokorna dusza o złotym sercu. Przyszła na świat w czwartek. Ponoć urodzonych w tym dniu cechuje wewnętrzny spokój i siła oraz otwartość na świat i ludzi. Wrażliwi na bliźnich, szczerzy i odpowiedzialni. Wszystko się zgadza. Taka jest. Autentyczna we wszystkim, co robi.

Bywa, że plan jest dobry, ale dane, na których się opiera są nieaktualne. Jak stare mapy. Piękne, ale niepraktyczne. Do tego wpisu przymierzałem się od kilku wieczorów. Oprócz tytułu, który czekał w pamięci podręcznej od dwóch lat nie miałem nic. Nawet mglistego zarysu planu. Nawet starej mapy. Nie wiedziałem w jakie rejony zaprowadzą mnie myśli. Zaczynałem, kasowałem. Niejednokrotnie całe akapity. Nic mi się nie kleiło poza powiekami. W końcu usunąłem wszystko, zaparzyłem duży kubek czarnej herbaty i sięgnąłem do tylnej kieszeni po sprawdzone rozwiązanie. Pewnych rzeczy nie przewidzisz, a życie pisze najbardziej hollywoodzkie scenariusze. Warto je adaptować. Bądź co bądź siebie potrafimy grać oscarowo ;-)

środa, 20 grudnia 2023

Poezja i prozac

Ależ ten grudzień pędzi na łeb, na szyję. Przecieka przez palce wraz z topniejącym śniegiem. Myśli uciekają już ku wiośnie i snujemy plany na lato, a tu nawet zima się jeszcze nie zaczęła. W stołowym czas odmierza nietypowy zegar. A może to kalendarz? Sam nie wiem. Nie liczy minut i godzin, ale pory roku. W każde przesilenie i w każdą równonoc, raz na kwartał ścieramy z niego kurz i symbolicznie zaczynamy nowy rozdział. Jeszcze moment i znów na chwilę zaburzymy jego równowagę i zakłócimy spokój. Potem dnia zacznie przybywać i zaraz przyjdą święta. Na jedną noc cały świat zwolni. Może się nie zatrzyma, bo jest rozpędzony i na dodatek ma z górki*, ale przynajmniej przejdzie do marszu. Spojrzy wstecz, hen za siebie, policzy dni i puste miejsca przy stołach. Rano szybko dopije kawę, zostawi na talerzu napoczęty tost i pobiegnie w dzień i w rok nie oglądając się za siebie. Szukać dróg, gdzie jasny dźwięk. I odpowiedzi.

Przejrzałem galerię zdjęć w telefonie. Ostatnie dwanaście miesięcy zapisane w cyfrowej pamięci. Sporo tego, a to tylko jeden aparat. Umysł ma skłonność do wybielania wspomnień. Zachowuje subiektywnie to, co dla niego wygodne. Reszta trafia do kosza. Przycisk "usuń na zawsze" nie zawsze działa. Może i dobrze. A te najcenniejsze i tak nie mają zdjęć. Są zbyt ulotne, by tracić czas na wyciąganie telefonu. Zapisane migawką powiek. Wystarczy zamknąć oczy, by do nich wrócić.

To nie był zły rok. Na pewno lepszy od ubiegłego. Bilans zysków i strat wypada korzystnie. Przynajmniej globalnie. Małe ojczyzny rządziły się swoimi prawami. 

Przed nami kolejny. Życzę sobie i Wam, by najważniejsze pozostało niewypowiedziane, schowane pod powiekami. Wracam w nowym roku z nową opowieścią. Pierwsze linijki już się piszą. Wesołych Świąt!

(Z soboty na środę. Wersja limitowana)

PS

- Wiesz mężu,  bo ja wzrokowcem jestem. 
- Taaak? A okien brudnych nie widzisz ;-p
- Bo ja słaby wzrok mam...

A jak tam Wasze przedświąteczne porządki? ;-)




* tak naprawdę ma od jakiegoś czasu mocno pod górkę, ale chyba się jeszcze nie zorientował.

poniedziałek, 20 listopada 2023

Królowa

Pamiętacie Kayleigh Williamson? Pisałem tej niesamowitej kobiecie kilka lat temu. Znowu jest o Niej głośno, bo znowu to zrobiła. Dogoniła swoje marzenie. W pierwszą niedzielę listopada wraz z pięćdziesięcioma tysiącami innych marzycieli stanęła na starcie nowojorskiego maratonu. Na metę wbiegła z czasem 10 godzin, 9 minut i 11 sekund. Grubo po limicie, ale to jest zupełnie bez znaczenia. Marzenia nie mają limitów.

W drodze do jego realizacji cały czas wspierał Ją sztab oddanych przyjaciół. Na ostatnich czterdziestu dwóch kilometrach także. Bo to było Jej marzenie, a oni tylko pomogli je zrealizować. Wyprostowali ścieżki, którymi od lat zmierzała do mety w Central Parku. Motywowali, wspierali, dopingowali. Odwrócili uwagę od bólu z jakim wiązało się to wyzwanie, bo każdy krok musiała przecież postawić sama. Dzięki takiej determinacji Kayleigh jest jedną z pierwszych kobiet z zespołem Downa, które ukończyły maraton w Nowym Jorku. Ugryzła swój kawałek Wielkiego Jabłka, popiła łzami wzruszenia na mecie i coś czuję, że nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa ;-)

Niedawno zapytałem Julkę jakie ona ma marzenie. Bez chwili wahania odpowiedziała, że chce zostać królową ;-) Hmm... Wysoko mierzy, ale w końcu po to są marzenia ;-) Taka imaginacja może być pokłosiem naszej ostatniej wizyty w Teatrze Syrena. W październiku mieliśmy nieopisaną przyjemność obejrzeć pierwszą polską inscenizację musicalu "SIX", który szturmem wdarł się na deski West Endu i Broadwayu. Historia życia sześciu żon króla Anglii Henryka VIII - sześciu królowych - zamknięta w ramach koncertu pop. Świetne tłumaczenie, genialna gra aktorska, fantastyczne kostiumy (jakbyście potrzebowali dwóch rąk do wyrażenia siebie tańcem, a nie wiedzielibyście co zrobić z mikrofonem, to tu macie gotowe rozwiązanie), doskonała choreografia, światła i te fenomenalne głosy ubrane w przebojową muzykę graną na żywo przez rewelacyjny girls band. I jeszcze jedna rzecz warta podkreślenia. Bardzo dojrzała publiczność. Bez wyjątkuKiedy był czas na zabawę, to sala szalała, kiedy na zadumę stanęła na wysokości zadania. Byłem bardzo dumny z moich dziewczyn.
Julka żywiołowo reagowała na każdą piosenkę, ponieważ od trzech lat namiętnie słucha ich w oryginale, a i polskie przekłady nie są Jej obce ;-) Najprawdopodobniej to ta ekspresja spowodowała, że aktorki zauważyły Julkę i na koniec wszystkie podeszły przybić Jej pożegnalną piątkę, co naturalnie jeszcze podkręciło owacje. Szalenie miły akcent oraz przywilej siedzenia w pierwszym rzędzie będący owocem zakupu biletów z rocznym wyprzedzeniem ;-)
Nie macie jeszcze dosyć historii o koronowanych głowach? To dobrze, bo  na deser mam jeszcze jedną i jak
oś naturalnie wpisuje się w dzisiejszy post ;-) Ostatnio ćwiczyliśmy motorykę małą na szkolnych integracyjnych warsztatach przedświątecznych. Z gałganków zrobiliśmy lalkę, a Julka upiera się, że to Anna Boleyn. Nie zamierzam się spierać. Na pewno wie lepiej ;-)


Pozdrawiamy listopadowo :-)

niedziela, 29 października 2023

Skrzydła

Wyczytałem, że Wim Wenders powiedział kiedyś, iż aniołami naszych czasów są wszyscy, którzy interesują się innymi, zanim zainteresują się sobą. Znam kilku, może kilkunastu takich uskrzydlonych. Jednego nawet bardzo dobrze, ale aktualnie odsypia trudy ostatniego tygodnia, więc dziś nie będzie stawiany na piedestale. Poza tym nie lubi wysokości i blasku fleszy z nią związanych. Niech śpi, bo do czerwca daleko ;-)

Protagonistą dzisiejszego wpisu będzie bohater zbiorowy. Będziecie Wy. Przyjaciele Julki. Beneficjenci Jej uśmiechów. W naszym osobistym odczuciu właśnie tacy metaforyczni skrzydlaci protektorzy.

Kilka dni temu, gdy Fundacja Dzieciom "Zdążyć z Pomocą" zakończyła księgowanie 1,5 % podatku za ubiegły rok, zdaliśmy sobie sprawę, jak pokaźne grono stanowicie.

Niektórych z Was znamy. Rodzina, przyjaciele, znajomi. Dzwoniliście dopytać o dane, jakie trzeba wskazać, by deklarowane kwoty trafiły pod właściwy adresWasze niematerialne wsparcie czujemy codziennie, nie tylko w okresie rozliczeniowym, za co jesteśmy ogromnie wdzięczni.

Części nigdy nie poznaliśmy. To anonimowi ofiarodawcy. Darczyńcy, do których trafiliśmy przez szczęśliwy zbieg okoliczności lub z polecenia. Może zadziałał głuchy telefon i ktoś szepnął: "Hej, wiesz jest taka jedna dziewczynka, na którą warto postawić. Jakbyś nie miała/ nie miał pomysłu, co zrobić ze swoim podatkiem, to pomyśl o Niej". Może ktoś przypadkiem wziął do ręki ulotkę albo sygnowany adresem bloga drobiazg i został z nami na dłużej. Jakby nie było - cieszymy się z Waszej obecności i witamy w naszych szeregach ;-)

Osobny krąg (niejednokrotnie będący iloczynem zbiorów wyżej wymienionych grup mecenasów Julcinej sprawy) to Ci wszyscy, dzięki którym informacje o Julce rozchodzą się niczym - nomen omen - kręgi na wodzie. Zaprzyjaźnieni księgowi, bezinteresowni kolporterzy naszych wyjątkowych kalendarzyków, projektanci i współtwórcy wszelkich inicjatyw zarówno materialnych, jak i takich, których ulotność trudno ubrać w ramy. Pojawiamy się czasem z zalążkiem konceptu, z subtelnym strzępem czegoś, co za chwilę stanie się konkretem, a Wy wchodzicie w to, jak w dym. Dziękujemy Wam za tę gotowość i za wiarę w najbardziej szalone pomysły ;-) 

Za każdym sukcesem Julki stoicie Wy: Wasze zainteresowanie, Wasze uśmiechy, Wasz poświęcony czas na chwilę rozmowy o wyzwaniach dnia codziennego. Wszystkie te elementy składają się na sprawnie naoliwiony mechanizm, dzięki któremu rok za rokiem, krok za krokiem Julka sunie do przodu. A czasem nawet wzbija się w niebo. Jej lot to Wasza zasługa. Dziękujemy ❤️ 



PS Specjalne podziękowania dla Pana Bartosza z Animacje na Ścianie za zielone światło na sesję zdjęciową i ingerencję w pierwotny zamysł artystyczny. Zajrzyjcie na ich stronę, bo robią prawdziwe cuda.

PPS W genezę powyższego zdjęcia wpisuje się kilka pomniejszych historii, których jesteście bohaterami. Bez Waszego udziału pozostało by w sferze niezrealizowanych planów. Szczególne wyrazy wdzięczności kierujemy do Jacka z Julką za profesjonalną opiekę fotograficzną oraz do Lusi za przygotowanie kostiumów dla modelki ;-)

(Oryginalny napis na muralu wita przyjeżdzających. Po komputerowym retuszu nabiera bardziej osobistego charakteru)

(Przecież się uśmiecham)

(Fuksja czy róż? Na pewno nie namorzynowa ziel)


;-)

wtorek, 10 października 2023

Sześć groszy i pięć łat

Gdy już apteki przenika październik
I nie ma leków na smutek i katar
Jedyny Stwórca dał nam medykament
To w szklance mocna gorąca herbata

Dostaliśmy od przyjaciół pudełko czarnej herbaty przywiezione z zamorskich wojaży. Lubię patrzeć jak zaparza się w imbryku, jak woda powoli zabarwia się na bursztynowy kolor, by po chwili nabrać miodowej głębi. Czas wtedy zwalnia i przez ten ułamek wieczności pozwalam myślom na błądzenie w przypadkowych kierunkach. Rozbiegują się wtedy - niczym kule bilardowe po suknie - chaotycznie i radośnie, by wkrótce zameldować się w zdyscyplinowanych szeregach, gotowe do zdobywania świata. Czasem wracają z tych wycieczek zdezorientowane, zagubione i niepewne, jakby odwiedziły rejony, w które nie powinny się zapuszczać. Na szczęście herbata czarna myśli rozjaśnia i po chwili wszystko wraca do normy. To spore pudełko. Powinno wystarczyć na całą jesień. A przynajmniej na tę jej bardziej mżystą chandryczną  odsłonę ;-)
(Oj Tato, Tato... Ty znowu uderzasz w ten sam, melancholijny ton.  Ja tam lubię deszcz. Mam stary zaczarowany parasol i nowe równie magiczne kamasze, które zaprowadzą mnie dalej, niż siedmiomilowe buty. A w kieszeni ściskam kasztana, którego dostałam od Ciebie. Jesień jest spoko!)

Julka oczywiście znowu ma rację. Codziennie uczę się od Niej radości życia. Od wczoraj walczymy z przeziębieniem, ale też nie narzeka. Można rzec, że w nosie ma katar  ;-)
Kamasze faktycznie ma nowe. Z końcem sierpnia odwiedziliśmy stołecznego Achillesa, by pod czujnym okiem Pana Kuby dobrać odpowiednie wkładki i obuć Julcine stopy w spersonalizowane zaopatrzenie ortopedyczne. Tydzień temu kurier zastukał do drzwi i przyniósł kilka pudełek pachnących nowością i obietnicą nowych przygód. Bo takie buty to coś więcej niż konglomerat skórzanej cholewki i podeszwy z tworzywa sztucznego. To nadzieja na lepsze jutro. To gwarancja stabilności na wyboistej drodze życia. To także równowaga fizyczna i emocjonalna, bo gdy ma się naprawdę wygodne buty i nic nie odwraca uwagi od celu, to można zajść bardzo daleko. A nawet dalej.
...

PS W drodze powrotnej z rozpalonej sierpniowym słońcem stolicy zatrzymaliśmy się na krótki intelektualny popas w jednej z sieciowych księgarni. Traf chciał, że akurat w tym dniu obchodziliśmy rocznicę ślubu, a poniższe zdjęcie jest jedyne, jakie z niej mamy. Nad wszystko uśmiech Twój ;-) 
(fot. Zosia)




Inspiracje: Zbigniew Książek, Zespól Adwokacki Dyskrecja, SDM.