Czerwiec kończy panowanie i robi miejsce na tronie następcy, którego program wyborczy tradycyjnie nie wspomina o potrzebie edukacji i oparty jest na obietnicy laby, relaksu i ogólnego wyhamowania. Niechybny to znak, że rozpędzony pociąg roku szkolnego zatrzymał się na stacji końcowej i dalej nie pojedzie. Z wagonów wysypują się zmęczeni podróżni w różnym wieku, rozglądają się jeszcze niedowierzając, ale nie ma mowy o pomyłce. To naprawdę koniec trasy i można zacząć wakacje. Nareszcie ;-)
Julia Adamowska
sobota, 28 czerwca 2025
Pociąg do lata
sobota, 31 maja 2025
Supernowa
Telewizor w naszym domu jest oknem na świat, przez które wyglądamy niezmiernie rzadko. W tym roku włączyliśmy go może cztery razy. Z wyboru nie nadążamy za sezonowymi gwiazdozbiorami srebrnego ekranu. Radio to inna sprawa. Milknie tylko podczas naszej nieobecności. Mamy swoje ukochane stacje, ale każde z nas lokuje uczucia na innych częstotliwościach. Na co dzień też mocno rozmijamy się w muzycznych afektach, ale nic w tym dziwnego. Różnimy się, więc i nasze dusze potrzebują różnych balsamów.
Powiem Wam w tajemnicy, że kawa pita z MOJEGO kubka jest smaczniejsza... ;-)
Są jednak takie obszary, w których styczne odnajdujemy wszyscy i jedną z nich jest... musical ;-) Kochamy ten gatunek, a że niesie w sobie rozpiętość godną dystansu między Broadwayem a West Endem, to każde z nas znajduje swoją niszę. W poszukiwaniu nowych brzmień, ale i dla doświadczenia posłuchania na żywo tonacji już znanych odwiedzamy teatry muzyczne. Kilka lat temu na naszej mapie musicalowych podróży pojawił się Krakowski Teatr VARIETE. Teatr młody, bo obchodzący w tym roku dziesiąte urodziny, ale w niczym nieustępujący starszym scenom o takim samym charakterze. Lubimy tam wracać. Bilety kupujemy w ciemno, zwykle z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem, absolutnie spokojni o najwyższy artystyczny poziom. Nigdy się nie zawiedliśmy.
W tym sezonie magii teatru na Grzegórzeckiej doświadczyliśmy trzykrotnie i trzy razy podróżowaliśmy w czasie i w przestrzeni. Styczniowy RENT zapewnił nam huśtawkę emocjonalną. Razem z obsadą połykaliśmy łzy i wraz z nią śmialiśmy się próbując przetrwać w nowojorskiej bohemie końca XX wieku. Wczesną wiosną wspólnie z przyjaciółmi wybraliśmy się rodzinnie na swoiste rockowe rekolekcje. Marcowy set Jesus Christ Superstar przeniósł nas o dwa tysiąclecia do Jerozolimy i przeszył serca pozostawiając w zadumie. Początek maja zaś, to do imentu współczesne problemy z patriarchatem XVI - wiecznej Anglii, brawurowo przedstawione przez urzekającą obsadę musicalu SIX - najmłodszego dziecka krakowskiej sceny.
Każde wyjście do teatru jest niesamowitą przygodą, ale majowa wyprawa do Krakowa miała dodatkowy akcent, niemający odzwierciedlenia w niczym, czego do tej pory doświadczyliśmy. Miesiąc wcześniej w geście solidarności wsparliśmy bliski sercu teatr i teraz zostaliśmy zaproszeni, by poznać go od kulis.
środa, 30 kwietnia 2025
Pół żartem, pół sercem
Morze rzepaku rozlało się słońcem pod miastem złocąc lustra oczu i tumaniąc zmysły miodowym aromatem. Zawsze czekam na te żółte dywany i niezmiennie zachwyca mnie ich patchworkowy charakter. Niosą w sobie obietnicę rychłego lata, ale też i utajoną przestrogę. Zanim zdążymy się nimi nasycić, już szarzeją i przygasają. Efemeryczność w najczystszej postaci. Próbowałem zamknąć ją w pułapce obiektywu, ale optyka ludzkiego oka jest bezkonkurencyjna i w każdym gotowym kadrze czegoś mi brakowało. Najpewniej umiejętności ;-) W każdym razie modelka jak zawsze stanęła na wysokości zadania, chociaż głową ledwo wystawała ponad złote łany. Kolejna okazja do sesji zdjęciowych dopiero w wakacje, gdy zakwitną kwiatostany jarej odmiany tej kapusty. Potem dopiero w kwietniu lub w maju.
(w tym miejscu miało być zjawiskowe zdjęcie,
ale ostatecznie trafiło do kosza ;-) )
Z końcem kwietnia cichnie też echo ostatniego dzwonka przypominającego roztargnionym o rozliczeniu się z fiskusem. Jutro zacznie się majówka i nikt nie będzie pamiętał o zobowiązaniach wobec Skarbu Państwa. Płyną do nas sygnały, że również w tym roku zechcieliście wesprzeć Julkę 1,5% swojego podatku, deklarując w rocznym zeznaniu podatkowym przekazanie go na dedykowane subkonto w Fundacji Dzieciom "Zdążyć z Pomocą". Bardzo dziękujemy za wszystkie Wasze deklaracje, za każdą rozdysponowaną ulotkę, rozliczone zeznanie i za wszelką bezinteresowną pomoc ❤️
Nie znamy Was. Na pewno nie wszystkich. Dobrodzieje, darczyńcy, kibice Julcinej sprawy. Rodzina i przyjaciele, ale również i bezimienni bohaterowie, skryci za rozporządzeniem o ochronie danych osobowych i za decyzjami ministerialnymi (pisałem o tym TUTAJ w 2021 roku). Każdy sukces Julki jest także Waszym sukcesem. Ilekroć zerkacie w lustro, patrzycie w oczy filantropa. Uwierzyliście w człowieka. I nie chodzi tu tylko o pieniądze. Owszem, one są ważne, bo dzięki nim Julka korzysta z turnusów rehabilitacyjnych i z opieki specjalistów, a my nie musimy się zastanawiać z czego to wszystko opłacić, ale... w dzisiejszych czasach wszystko ma cenę, natomiast wartość jaka kryje się za altruistyczną postawą jest bezcenna.
Dlatego zawsze cieszy nas każda chwila rozmowy z Wami, wygospodarowany odprysk czasu w napiętym planie dnia, czy odwzajemniony uśmiech na ulicy. A Julka potrafi się zrewanżować i to nie tylko uśmiechem, chociaż to akurat Jej mocna waluta ;-) Zdumiewa nas przenikliwością i nieszablonowym podejściem do życia. Ma fotograficzną pamięć i świetnie odnajduje się w terenie. Przy okazji niedawnych odwiedzin w grodzie Kraka i planowanego tam rodzinnego obiadu zaskoczyła mnie rezolutnością:
- Tato, jestem taka głodna. Chyba pierwsi dostaniemy jeść, bo my jesteśmy z Gliwic?
- No nie wiem, nie wiem. Chyba pierwsze dostaną dzieci, a Ty przecież jesteś już dorosła ;-)
- Hmm... no tak. Jestem dorosłym dzieckiem.
Szach i mat. Zrobiła mnie na szaro. Zostawiła z opadniętą szczęką i z szeroko otwartymi oczami. Dorosłe dziecko. Już na zawsze.
Pokłosiem tej dorosłości była niedawna wizyta w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych przy okazji powołanej w Jej sprawie komisji lekarskiej. Było zaskakująco sympatycznie. Decyzje przyjdą gołębiem pocztowym. Oby niósł w dziobie gałązkę oliwną.
sobota, 29 marca 2025
Warsztat
czwartek, 27 lutego 2025
Sezon na mikroby
Powiedz głośno o swoich zamiarach, a życie zaraz utrze Ci nosa. I to dosłownie...
Turnusy rehabilitacyjne planujemy z rocznym wyprzedzeniem, a nierzadko rezerwa jest jeszcze większa. Pozwala to poukładać na spokojnie wszystkie sprawy oraz obudować wokół sztywnych terminów życie zawodowe i rodzinne. W tym miejscu kalendarz jest beznamiętny i brak tu przestrzeni na improwizacje i impulsywne działania. Papier wszystko przyjmie (nawet jeśli terminarz od dawna już tylko elektroniczny), ale wszyscy wiemy, że los często weryfikuje nasze plany i rwie na strzępy misternie tkaną pajęczynę zamierzeń. Doświadczyliśmy tego w minione ferie zimowe. Z zaplanowanych dwóch tygodni turnusu rehabilitacyjnego wyszedł tydzień z okładem, a umówione wizyty u rodziny i znajomych zostały przesunięte na czas nieokreślony. Zawinił sezon grypowy i wrodzona obniżona odporność panny Julii. Hojnie podzieliła się z resztą rodziny czym tam miała i ostatecznie wszyscy wylądowaliśmy w łóżkach. Po turnusie zostało wspomnienie, kilka zdjęć i lekki niedosyt.
sobota, 25 stycznia 2025
Majoritas
Ziemia znowu obiegła Słońce i miała podobny czas, jak podczas zeszłorocznej edycji. Żadnego wyraźnego progresu. Pewnie dużo ma na globie i brak jej czasu na regularne treningi ;-)
Przełom roku spędziliśmy na poszukiwaniu zimy, promieni słonecznych i odrobiny spokoju po gonitwie, jaką zgotował nam ostatni kwartał. Wszystko to znaleźliśmy w pakiecie rodzinnym dwa rzuty kamieniem od domu i z czystą kartą wkroczyliśmy w bieżący rok, zostawiając za plecami sfatygowane dwanaście miesięcy. Z tyłu zostało coś jeszcze. Coś symbolicznego.
Dla nas nowy rok oznaczał zmiany i to bynajmniej niekosmetyczne. Na styczeń przypadały osiemnaste urodziny Julki i pewne było, że wśród prezentów znajdzie koszyk praw i obowiązków określających ramy, w jakich należy się poruszać stając u progu dorosłości. Mogliśmy więc wcześniej zebrać i przygotować stosowny plik dokumentów, które po podpisaniu przez pełnoletnią już pannę Julię złożyliśmy wspólnie w odpowiednich instytucjach. Rubikon za nami. Teraz czekamy na decyzje urzędowe i urzędnicze ;-) W tak zwanym międzyczasie świętowaliśmy uroczyście w gronie rodzinnym i odśpiewaliśmy niejedno "sto lat!" w kręgu przyjaciół. Po trzech dniach bycia na piedestale Julka wyznała, że "ma dość tej dorosłości i tęskni za dzieciństwem". Szybko poszło ;-)
sobota, 30 listopada 2024
Motoryka mała
Szperam czasem w starych wpisach na tym blogu. Wracam do wspomnień, do zdjęć. Zerkam na teksty zastanawiając się jak udało mi się zbudować tak trafne zdanie lub - wręcz przeciwnie - tak chybione. Każdy z takich wpisów, jest swoistą pocztówką z czasu i miejsca, w jakim aktualnie się znajdowaliśmy, spisaną i wysłaną w przyszłość. Pamiętam, że w czasach szkolnych każdy miał i prowadził pamiętnik. Jedni zbierali do niego dedykacje, inni prowadzili zapiski. Czasem przybierało to formę raptularza i spisywane było na bieżąco dzień po dniu, ale w odróżnieniu od dziennika, pamiętnik pozwalał kreślić wspomnienia z perspektywy czasu, z dystansu i niejednokrotnie nacechowany był subiektywnymi ocenami opisywanych wydarzeń. Nie wiem, czy taki sposób spisywania refleksji jeszcze dziś gdzieś funkcjonuje, ale poniższy blog, to właśnie namiastka takiego diariusza. Pamięć ludzka jest ulotna. Często zapominamy (z różnych względów) o rzeczach, które kiedyś stanowiły dla nas wartość. Dlatego adresatem takich pocztówek jesteście nie tylko Wy, ale także my.
Sięgnąłem ostatnio do wpisu sprzed jedenastu lat, w którym znalazły się jedne z pierwszych, świadomych rysunków Julki. Skłoniła mnie do tego wizyta w Muzeum Historii Katowic, w którego gościnnych murach odbył się wernisaż prac plastycznych przygotowanych przez uczniów Julcinej szkoły. Kilka dzieł wyszło również spod ręki naszej artystki ;-)