poniedziałek, 26 września 2011

Turnus w "Neuronie"

Oprócz codziennych zajęć w przedszkolu, Jula potrzebuje jeszcze dodatkowego zastrzyku w skoncentrowanej dawce, który otwiera przed Nią szersze spektrum możliwości. Takim swoistym "napojem energetycznym" od kilku lat są dla Juli turnusy rehabilitacyjne. Zawsze wraca z nich zmęczona, ale z bagażem nieocenionych doświadczeń. W tym roku udało się nam dostać do ośrodka "Neuron" w Małym Gacnie k/ Bydgoszczy. Jako, że jechaliśmy tam pierwszy raz, towarzyszyły nam obawy, czy spełni on potrzeby i wymagania Juli, ale niepokój okazał się bezpodstawny. Kalendarz zajęć przedstawiał się naprawdę imponująco - baliśmy się nawet, czy razem z Babcią, (z którą pojechała na turnus) wytrzymają takie tempo. Pierwsze zajęcia zaczynały zaraz po śniadaniu, a kończyły w granicach godziny 16.30 -17.00. Oczywiście znowu okazało się, że strach ma wielkie oczy, a dziewczyny ze Śląska są twarde i klimat Borów Tucholskich działa motywująco na obydwie :-)


Każdy dzień Jula zaczynała od wzmacniającego masażu całego ciała, potem miała pół godziny sam na sam z futrzastym przyjacielem na dogoterapii, a to z kolei przełamywało Jej strach przed zajęciami z końmi. Hipoterapia to w ogóle u nas temat - rzeka. Podczas naszego pierwszego turnusu rehabilitacyjnego w Jadownikach Mokrych, gdy Jula miała skończone półtora roku, bez problemu dała się posadzić na konia. W następnym roku jeździła już tylko tyłem, a w kolejnym były spazmy, krzyki i awantura na całego. Spisaliśmy już hipoterapię na straty, ale ten turnus okazał się przełomowy na tyle, że w tym roku spróbujemy skorzystać z dodatkowych zajęć z końmi w naszym przedszkolu.

Naturalnie nie brakowało tez ćwiczeń ogólnousprawniających na sali rehabilitacyjnej, uczącej precyzji terapii ręki, czy zajęć z psychologiem i logopedą. Stymulacyjna sala doświadczania świata, również cieszyła się u Juli aprobatą, a po powrocie do przedszkola okazało się dodatkowo, że w tym roku będzie miała regularne zajęcia właśnie na sali SI :-)

Apetyt dopisywał (kuchnia iście domowa), przyjaciół wokół nie brakowało (również zakątkowych), więc do wytęsknionych rodziców wróciła w dobrym nastroju, z werwą wkraczając w nowy rok przedszkolny.


Babciu - dziękujemy, że Jesteś.

Dobre duchy z Krakowa - bez Was, w ogóle tego wpisu by nie było...

poniedziałek, 12 września 2011

Przedszkole: Episode IV - Nowa Nadzieja ;-)

Dziś Jula zaczęła kolejny rok nauki, zabawy i rehabilitacji w swoim przedszkolu. Pierwsze szlify na ścieżce edukacji zdobyła mając półtora roku i jak to z początkami, łatwo nie było - ani Jej, ani nam. Wcześniej wyglądało to tak, że na rehabilitację, do psychologa, logopedy czy innych specjalistów jeździliśmy na wyznaczoną godzinę, zawsze razem. Teraz wszyscy musieliśmy przyzwyczaić się do kilku godzinnej rozłąki, z dala od znajomych, ukochanych twarzy. Jula jednak w miarę szybko (chyba szybciej niż my... ) zaadaptowała się do nowych warunków, gdzie nie bez znaczenia było iście rodzicielskie podejście pań przedszkolanek, które z miejsca zostały ukochanymi "ciociami".
Znam ludzi, którzy przychodzą do pracy po prostu "odbębnić" swoje. Tacy już urodzili się zmęczeni i nic tego nie zmieni. Jest też drugi typ. Ludzie pełni pasji, zaangażowania, poświęcenia. Oddają pracy siebie w 100%, wkładają w nią całe serce, umiejętności i często czas wolny. Jula miało to szczęście, że trafiła właśnie na takie osoby. Chapeau bas przed Wami dziewczyny - jesteście niesamowite!
Podczas codziennych zajęć wraz z jedenaściorgiem innych dzieci (chociaż, jak to w przedszkolu- rzadko jest komplet), poprzez zabawę zdobywa nowe umiejętności, ćwiczy skupienie, poznaje liczby, alfabet, przyrodę, etc. Oczywiście równolegle ma ćwiczenia z neurologopedą, psychologiem i rehabilitację, oraz masę innych zajęć. Bierze również udział w przygotowanych przez panie nauczycielki przedstawieniach (także wyjazdowych) - nawiasem mówiąc zawsze okraszonymi świetnymi, własnoręcznie wykonanymi przez Nie dekoracjami i strojami - naturalnie wszędzie przyjmowanych owacjami na stojąco :-)
W tym roku po raz pierwszy będzie miała swój własny podręcznik i zeszyt ćwiczeń, z czego jesteśmy niewymownie dumni. Jula z resztą bardzo lubi książki, często wspólnie czytamy, a nawet, co pewnie nie będzie zaskoczeniem - kompletujemy dziewczynkom biblioteczkę, uzupełniając ją o ukochane tytuły z dzieciństwa, w nadziei, że kiedyś i One po nie sięgną. [Tak naprawdę to chcemy po prostu mieć te książki, a Jula i Zosia są tylko pretekstem... ;-) ]
Pewnie spytacie, dlaczego rok przedszkolny zaczynamy dopiero 12 września? Otóż przez ostatnie dwa tygodnie Julcia dzielnie "walczyła" na turnusie rehabilitacyjnym w dzikich ostępach Borów Tucholskich, ale o tym szerzej napiszemy za kilka dni :-)