wtorek, 16 kwietnia 2019

Koniec zimy

Ledwie zima zerwała ostatnią kartkę ze swojego ściennego zdzieraka - ruszyliśmy w góry. Jako, że dawno nie mieliśmy okazji być w Beskidzie Śląskim, na pierwszy ogień wybraliśmy Czantorię (995 m n.p.m). Mozolna wspinaczka Głównym Szlakiem Beskidzkim od dolnej stacji kolejki linowej zakończyła się atakiem szczytowym po niełatwych dwóch godzinach z okładem. Nagrodą dla zmęczonych Julcinych nóg było dodatkowe sto osiemnaście schodów na 29 metrową wieżę widokową i zjazd kolejką w drodze powrotnej ;-) 
Cioci i wujkowi dziękujemy za towarzystwo i silne wsparcie motywacyjne ;-)
Idąc za ciosem, dwa tygodnie później odwiedziliśmy trudne stoki sąsiedniej Równicy (884,6 m n.p.m) i tu już tak różowo nie było. Czternastokilometrowa pętla okazała się nie lada wyzwaniem dla małych stóp, co zaowocowało iskrzeniem w zespole i próbą sił między pierworodną, a głową rodziny. Olbrzymia lekcja cierpliwości dla obojga i wewnętrzna obietnica trzymania się w przyszłości kilka centymetrów bliżej ziemi przy planowaniu tras wędrówek.
Pierwszy dzień wiosny, to także Światowy Dzień Zespołu Downa. W ramach jego obchodów - na zaproszenie Jacka i Jego ekipy - na miejskim rynku rozdawaliśmy mieszkańcom pachnące nowością kolorowe skarpetki (rozparowane i sparowane wg jedynego tego dnia* słusznego klucza ;-) ) i zachęcaliśmy do świętowania razem z nami. Szalenie potrzebna akcja i chociaż jest kroplą w morzu potrzeb, jak każda kropla - drąży skałę. 
 (fot. @FOTOpodróżeBPE- dziękujemy )

PS W całym tym wiosennym zamieszaniu nie zauważyłem, że winien Wam jestem film z ostatniego turnusu rehabilitacyjnego w Małym Gacnie. Trochę nam zeszła postprodukcja, ale sami przyznajcie, że "warto było czekać na te piękne czasy i na własne oczy cuda te zobaczyć" ;-)

W oscarowej roli jedyna i niepowtarzalna - Julka!
Produkcja, montaż i całe to techniczne abrakadabra -  Kasia.
Scenariusz i reżyseria - od lat - życie ;-)








* i każdego innego też.