niedziela, 15 września 2019

Schyłek lata

Zimno dziś. Jesień na dobre rozgościła się za oknem. Jeszcze przez chwilę mamić będzie złotymi barwami, a potem bez ostrzeżenia otworzy kurek z niebieskiego kranu i przykręci słoneczne kaloryfery. Przeprosimy się z zagubioną na dnie szuflady apaszką, z zapomnianych kątów garderoby wyciągniemy parasol i kalosze, a w ulubionym kubku stałą rezydenturę obierze czarna herbata. Z imbirem.
Koniec lata, to dobry moment na podsumowanie wakacji. Te, wyjątkowo długie w tym roku, stworzyły szereg możliwości na zdobycie nowych doświadczeń poza domem i nieingerowanie w rozwój kurzowych kolektywów we wspomnianym. Pora jednak na powakacyjne porządki. Także na tym blogu.
Jak wygląda bilans wakacyjnej laby? Przekrojowo. Zaczęło się od gór. Ukochanych. Z przyjaciółmi. Potem letnie kolonie - pierwsze samodzielne. W górach. Następnie morza szum, ptaków śpiew z Dziadkami. I znów góry. I jeszcze więcej gór, a równocześnie ciche bory i lasy szumiące. Miejska dżungla u południowego sąsiada i wsi spokojna, wsi wesoła na północy. A na koniec jeszcze raz góry, ale trochę większe.

To było ciepłe lato, choć czasem padało. Wspomnienia wakacyjnych wojaży pozwolą przetrwać nadchodzącą pluchę. Kawałek słońca zamknięty w fotoplastykonie pamięci. Musi wystarczyć.