Ziemia znowu obiegła Słońce i miała podobny czas, jak podczas zeszłorocznej edycji. Żadnego wyraźnego progresu. Pewnie dużo ma na globie i brak jej czasu na regularne treningi ;-)
Przełom roku spędziliśmy na poszukiwaniu zimy, promieni słonecznych i odrobiny spokoju po gonitwie, jaką zgotował nam ostatni kwartał. Wszystko to znaleźliśmy w pakiecie rodzinnym dwa rzuty kamieniem od domu i z czystą kartą wkroczyliśmy w bieżący rok, zostawiając za plecami sfatygowane dwanaście miesięcy. Z tyłu zostało coś jeszcze. Coś symbolicznego.
Dla nas nowy rok oznaczał zmiany i to bynajmniej niekosmetyczne. Na styczeń przypadały osiemnaste urodziny Julki i pewne było, że wśród prezentów znajdzie koszyk praw i obowiązków określających ramy, w jakich należy się poruszać stając u progu dorosłości. Mogliśmy więc wcześniej zebrać i przygotować stosowny plik dokumentów, które po podpisaniu przez pełnoletnią już pannę Julię złożyliśmy wspólnie w odpowiednich instytucjach. Rubikon za nami. Teraz czekamy na decyzje urzędowe i urzędnicze ;-) W tak zwanym międzyczasie świętowaliśmy uroczyście w gronie rodzinnym i odśpiewaliśmy niejedno "sto lat!" w kręgu przyjaciół. Po trzech dniach bycia na piedestale Julka wyznała, że "ma dość tej dorosłości i tęskni za dzieciństwem". Szybko poszło ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz