poniedziałek, 5 listopada 2012

1% - dziękujemy!

Kochani!
Tak jak zapowiadałem wcześniej przyszła pora na podsumowanie szeroko zakrojonej akcji pozyskiwania Waszych serc :-)
Gorąco dziękujemy Pani Agnieszce i Markowi z Białogardu, oraz Pani Stanisławie z Otmuchowa za darowizny wpłacone na rehabilitację Julci!
Gdy w maju dziękowałem Wszystkim, którzy zechcieli przekazać 1% swojego podatku na Julcine subkonto założone w Fundacji Dzieciom "Zdążyć z Pomocą", jeszcze nie wiedziałem, że będzie Was tak dużo! :-)
W większości identyfikujemy Was tylko po Urzędach Skarbowych, w których rozliczaliście swoje PIT-y , nielicznym, którzy nie pozostali anonimowi - podziękowałem już osobiście :-)
Dzięki rodzinie, znajomym, przyjaciołom, ludziom wielkiego serca (również tym nieznajomym), Julcine ulotki trafiły w każdy możliwy zakamarek Polski.
Wsparły nas osoby z Lublińca, Wolsztyna, Kędzierzyna Koźla, Pruszcza Gdańskiego, Gliwic, Mikołowa, Stargardu Szczecińskiego, Szczytna, Mysłowic, Częstochowy, Węgrowa, Zgierza, Świecia, Bydgoszczy, Zabrza, Tarnowskich Gór, Rybnika, Katowic, Olesna, Kluczborka, Garwolina, Limanowej, Krakowa, Łodzi, Ostrzeszowa, Rudy Śląskiej, Zielonej Góry, Jaworzna, Pruszkowa, Wadowic, Olsztyna, Dąbrowy Górniczej, Lęborka, Żor, Białogardu, Chorzowa, Będzina, Tczewa, Kołobrzegu, Kościana, Wrocławia, Warszawy, Nowego Sącza, Tychów i Torunia.
(Ostrzegałem, że jest Was dużo ;-) )
Lista nie jest jeszcze zamknięta, gdyż pieniądze cały czas są jeszcze księgowane przez Fundację.
Szczególne podziękowania dla dobrych duchów z Lublińca, Krakowa i Gliwic - wiecie za co :-)
 
PS Więcej zdjęć możecie znaleźć na stronie przedszkola , do którego uczęszcza Julcia. Ten najmniejszy szkrab na drugim zdjęciu, to właśnie nasz skarb :-)
 

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Bo ćwiczenie czyni mistrza - czyli turnus rehabilitacyjny w Zaździerzu.

Oj działo się, działo... To były bardzo pracowite dwa tygodnie dla naszej Iskierki. Julcia zajęcia miała od godziny 8.00 rano do 15.10 z tylko trzema małymi przerwami. W planie zajęć były ćwiczenia na basenie i na sali, zajęcia z pedagogiem i logopedą oraz dwa razy dziennie terapia ręki, z czego jedna na sali doświadczania świata. Były też ćwiczenia grupowe i integracja sensoryczna.  Naszym - czy też może raczej Julci i "cioci" Agnieszki - wielkim sukcesem były właśnie zajęcia basenowe. W ciągu tych dwóch tygodni Jula z bojącej się wody dziewczynki zamieniła się w małą rybkę i pływała już całkiem swobodnie z makaronem, a nawet nurkowała!



Zajęcia miała w tym samym czasie, co Marcinek, więc udało się nawet popływać razem :)

Wieczorami była tak zmęczona, że zasypiała prawie na stojąco. Oprócz zajęć rehabilitacyjnych w pierwszą sobotę turnusu została zorganizowana też wycieczka do Płocka, bo przecież każdemu należy się chwilka wytchnienia i relaksu ;)
Był rejs po Wiśle.
Odwiedziliśmy płockie ZOO. Julce najbardziej podobała się tamtejsza namiastka dżungli.
Na koniec była przejażdżka ciuchcią po Płocku.

Wszystkim "ciociom" i "wujkom" z Zaździerza chcemy podziękować za owocne i mile spędzone chwile. Tym uśmiechem Julka dziękuje też wszystkim, którzy nam pomagają i bez których życie byłoby dużo trudniejsze...

DZIĘKUJEMY :)

środa, 22 sierpnia 2012

Słońce cofa się w popłochu z dnia na dzień...

Wakacje - chyba jak większość z nas - staramy się spędzać aktywnie, w miarę możliwości zmieniając klimat. Dla nas, od kilku już lat, celem wakacyjnych podróży stał się Kołobrzeg. Świetne miejsce, świetni ludzie, unikalny mikroklimat. Łapiemy wszyscy jod, by nie dać się jesiennej słocie w następnych miesiącach. Dziewczynki też lubią tam przyjeżdżać, a wśród polskich rzek w Ich znajomości geografii, Parsęta zajmuje miejsce przed Kłodnicą ;-)

 



Dzięki zaproszeniu Edyty i Mariusza, ostatni tydzień lipca udało nam się spędzić na pięknej Zamojszczyźnie. Roztocze przywitało nas upragnionym słońcem, co też skwapliwie wykorzystaliśmy wypełniając te kilka dni napiętym planem zajęć. Odwiedziliśmy Zamość, kamieniołom w Józefowie, Krasnobród z piekielnie (chociaż to słowo jest akurat nie na miejscu ;-)) zimnym cudownym źródłem, Czartowe Pole z ruinami starej papierni, malownicze Szumy na Tanwi, zagrodę w Guciowie i oczywiście pełne wspomnień ze szczenięcych lat - Rachodoszcze.




PS Co do około wakacyjnych spraw, to mamy za sobą turnus i zakątkowy zlot w Zaździerzu, Zosia pożegnała się definitywnie ze smokiem, Jula dostała swoje ortopedyczne "glany", a  od jutra zaczyna nowy rozdział w temacie "okulary". Innych niż pomarańczowe nawet nie chciała mierzyć... :-)


niedziela, 12 sierpnia 2012

Nie zatrzyma nikt mnie ! - czyli rzecz o młodszej siostrze ;-)

Miałem pisać o wakacyjnych wojażach naszej rodzinki, ale ostatni tydzień natchnął mnie do innego tematu. Poza tym wakacje przecież jeszcze się nie kończą ;-)
Jula z mamą pojechała na turnus rehabilitacyjny, a ja zostałem z naszą młodszą latoroślą - Zosią Adamosią (jak sama mówi o sobie ;-) ). Zosia  - mówiąc delikatnie - jest wulkanem energii. Wszędzie Jej pełno, nie potrafi usiedzieć w jednym miejscu, biegała zanim jeszcze nauczyła się chodzić ;-) Ustawia wszystkich pod swoje dyktando, a robi to tak wdzięcznie, że nikt nie ma nic przeciwko, by dać się owinąć wokół Jej paluszka :-) Nie boi się nikogo i niczego (poza muchą ;-) ). Jak na swoje 2,5 roku jest niesamowicie wygadana, zasób słów ma olbrzymi, co czasem prowadzi do zabawnych sytuacji. W ostatnią niedzielę wybraliśmy się do kościoła. Zwykle siadamy w bocznej nawie, by nie przeszkadzać innym. Tym razem - kierowany wiarą we własne możliwości zapanowania nad żywiołem - postanowiłem usiąść z Zosią z przodu. Oczywiście nasza wiercipięta, która na co dzień modli się bardzo ładnie (chociaż Modlitwę Pańską w wersji death  metalowej też już słyszeliśmy w Jej wykonaniu),  postanowiła uraczyć wszystkich wokół własnym pomysłem na mszę:
- Polska biało czerwoni!
- Zosia teraz nie śpiewamy.
- A mogę skakać?
- Nie, nie możesz skakać.
- A mogę tańczyć?
- Nie, nie możesz tańczyć.
- A mogę się kręcić?
- Nie, nie możesz się kręcić, teraz się modlimy.
Zosia rozglądając się i wskazując na ambonę:
- A mogę iść pozjeżdżać na zjeżdżalni?
Nie muszę chyba dodawać, że gdy ja coraz bardziej ściszałem głos, Zosia swój podkręcała ;-) Dziś również -  niczym Terkina z disneyowskiego "Tarzana", gdy w obozie znalazła maszynę do pisania - na pierwsze dźwięki organów wydała z siebie przeciągłe, zdziwione  " Uuuuuuu!" :-)
Ciężkie jest życie ojca żywiołowej dwulatki ;-)
Dotychczas Zosia bardziej trzymała się maminej spódnicy, a Jula moich spodni. Taka krótkotrwała  zamiana ról, wyjdzie zdaje się wszystkim na dobre. Spędzamy wspólnie czas, w miarę możliwości intensywnie. Chodzimy na place zabaw, na zakupy, spędzamy czas na ogrodzie, czytamy, wspólnie kucharzymy, oglądamy bajki i koncerty na dvd (świetny Tokijski koncert Queenu z 1985 roku). Nie znaczy wcale, że nie robiliśmy tego wcześniej - w pełnym składzie (no może poza Queen-em ;-) . Teraz korzystamy z  czasu, który mamy tylko i wyłącznie dla siebie.


Niemniej jednak odliczamy już dni, kiedy znów będziemy wszyscy razem...
Kocham te moje urwisy. Wszystkie bez wyjątku :-). Dziś mocniej niż wczoraj, a słabiej niż jutro...

PS O wakacjach będzie w następnym wpisie :-)

piątek, 22 czerwca 2012

Coś się kończy, coś się zaczyna...

Dziś Jula poszła w ślady naszej reprezentacji i zamknęła pewien etap w swoim życiu. Za sobą zostawiła kolejne dwanaście miesięcy nauki, zabawy i rehabilitacji. Na zakończenie roku grupy przedszkolne przygotowały (ku uciesze rodziców i własnym) różnorodny program artystyczny, m.in. piosenkę o codziennym sprzątaniu lasu przez pracowite duszki, taniec motyli, inscenizację wiersza Jana Brzechwy "Na straganie", czy krótką bajkę o dobrym uczynku. 


Wielki ukłon dla opiekunów poszczególnych grup za przyszykowanie świetnych strojów i  dekoracji, a przede wszystkim za przygotowanie dzieci do występów. Łza kręciła się w oku, a zarazem rozpierała duma, gdy patrzyliśmy na szczęśliwe dzieci.
Po części oficjalnej i rozdaniu dyplomów udaliśmy się do przedszkolnej sali, w której dzieci odśpiewały rodzicom piosenki  i gdzie czekał przygotowany przez Panie (dzieci chyba też pomagały?) poczęstunek. Maluchy dostały teczki pełne swoich prac z kończącego się roku, delegacja rodziców podziękowała wspaniałym wychowawcom za ostatni rok, a poźniej wszyscy zajadali się niebanalnym (pod wzgledem matematycznym również ;-)), śmietanowo porzeczkowym tortem.
Przed nami wakacje, wyjazd po jod do ukochanego Kołobrzegu, potem turnus rehabilitacyjny. Do zobaczenia :-)

PS Pierwszy mecz naszej reprezentacji miałem okazję oglądać w towarzystwie Juli, Zosi i ich czteroletniej sąsiadki. Spotkanie się zaczyna, a Jula:
- A ja chcę ogladać Kajtusia! [taka kanadyjska bajka ]
A na to Zosia:
- A ja Myszkę Miki!
:-)
Nie złamałem się i dzięki temu, gdy pokazali Wojtka Szczęsnego dowiedziałem się od mojej pierworodnej, że pozwolę sobie zacytować: " O! Kurczaczek!" Bramkarze występowali w tym dniu w kanarkowym uniformie ;-)
Do końca fazy grupowej Zosia nauczyła się wołać "Poska bialo czewoni !", a Jula - nie wiedząc dlaczego - "Polska golas!"
;-)

poniedziałek, 28 maja 2012

Trochę podsumowań

Bardzo dziękujemy wszystkim bratnim duszom, ludziom o złotych sercach, którzy wsparli nas w zbieraniu funduszy na turnus rehabilitacyjny dla Juli.

Panu Piotrowi, panu Mikołajowi, pani Renacie, pani Elżbiecie oraz właścicielom piekarni "Saba" z Gliwic - z całego serca dziękujemy za darowizny.

Serdeczne podziękowania dla darczyńców, którzy zechcieli przekazać Juli 1% swojego podatku  - niektórych nie zidentyfikujemy nigdy (tylko po US) -  tym, którzy nie pozostaną anonimowi postaramy się podziękować osobiście :-)
Dziękujemy również firmom, które rozliczyły się na rzecz Juli :-)
Wszystkim tym, którzy zdecydowali się nam pomóc rozdać ulotki propagujące przekazywanie 1% - niskie ukłony (dzięki Wam dotarliśmy w tym roku do olbrzymiej grupy osób "od morza do Podhala" - na jesieni będę wiedział do jak dużej :-) ).
Specjalne podziękowania dla dziewczyn z Olesna - za zaangażowanie, bezinteresowność i... inicjatywę ;-)


PS
" - Cześć Julcia :-)
   - Cześć tata!
   - Co tam w przedszkolu? Co było na obiad?
   - Ziupa i drugie danie!"
No tak, przecież to oczywiste, co się głupio pytam... ;-)

środa, 18 kwietnia 2012

Kulturalnie

Kwiecień upływa szybko niczym woda w Parsęcie :-) Jeszcze nie tak dawno dziewczynki malowały pisanki i celebrowały Śmigusa Dyngusa, a tu już wielkimi krokami zbliża się koniec okresu rozliczeniowego ;-)
Najważniejszym wydarzeniem ostatnich dni była wizyta przedszkolaków w Gliwickim Teatrze Muzycznym, na nieschodzącej z afisza od dziesięciu lat bajce muzycznej "Skarby Złotej Kaczki".
Jula bardzo przeżyła swą pierwszą wizytę w teatrze. Prawie dwugodzinny spektakl dostarczył z resztą wszystkim dzieciakom niesamowitych wrażeń, i choć wiemy, że od strony logistycznej było to olbrzymie wyzwanie, to liczymy na to, iż nie była to ostatnia tego typu wizyta :-)
Generalnie staramy się (na ile jest to możliwe), by Jula żyła nie tylko rehabilitacją i około zespołową codziennością, ale rówież by odwiedzała miejsca nawet dość nietypowe jak na kilkulatka. Całkiem niedawno (na jesieni), mieliśmy okazję wspólnie zobaczyć tyską wystawę "O krok od bieguna" - fotograficzny zapis wyprawy na Spitsbergen grupy zapaleńców, autorstwa zakątkowej @licji. Jula zdjęcia, a owszem obejrzała, ale najwiekszą atrakcją okazała się dla Niej skóra foki, z której to razem z Marcinkiem namiętnie wyczesywała sierść :-)

[Że, kto? Niby my?] ;-)

Pozdrawiamy kwietniowo :-)

PS Po ostatniej wizycie u naszego ortopedy, zapadła decyzja o potrzebie noszenia specjalnych bucików ortopedycznych - kłania się nam to obniżone napięcie i wiotkość. Koszt kolosalny jak na buty w rozmiarze 23, nawet robione pod zamówienie. Dobrze, że NFZ się dołożył ;-)