czwartek, 12 maja 2016

Nic nowego pod słońcem

Maj wybuchł niespodziewanie słońcem i złoto żółtymi polami kwitnącego rzepaku. Staję przy drodze, uchylam okna, zamykam oczy i zanurzam się w odurzającym miodowym zapachu. Potem znów je otwieram i nie mogę się nadziwić, jak przyroda mogła stworzyć coś tak niezwykłego. 


Minioną sobotę spędziliśmy w pięknych plenerach toszeckiego zamku. Pretekstem do odwiedzenia sąsiedniej gminy, była druga już edycja Biegu o Złotą Kaczkę*. Dziewczynki wystartowały w swoich kategoriach wiekowych, Tata spróbował sił w biegu głównym. 




Jula niesiona falą dopingu zgromadzonej publiczności, jakby zapominając o wcześniejszych deklaracjach, wybiegała sobie trzecie miejsce. To nic, że przybiegła ostatnia, a w Jej kategorii startowały trzy dziewczynki. Autentyczną radość, z jaką biegła i z jaką odbierała statuetkę, zapamiętam chyba na zawsze :-) (Chodzi teraz i chwali się wokół, niczym Zygzak McQueen: "Jestem szyyybka!" ;-) )

W tym miejscu serdeczne podziękowania dla Kasi Jendrysik, która kreatywnie zajęła się Dziewczynkami w czasie, gdy Tata mierzył się z trudną trasą biegu głównego.  Polecamy się w przyszłym roku :-)


Nie samym sportem żyjemy. Hołdując zasadzie "coś dla ciała, coś dla ducha", szukamy również innych form wypoczynku. Okazją do uspokojenia umysłu (nie tylko dziecięcego), była ostatnia wizyta w Gliwickim Teatrze Muzycznym. Dzięki zaproszeniu Marysi, mieliśmy okazję zobaczyć niesamowity spektakl, oparty na miejscowej legendzie -  "Chłopiec z Gliwic".  Z jednej strony świetna zabawa, z drugiej ciekawie przeprowadzona lekcja historii i możliwość zagłębienia się w opowieść, która dzieje się tu, na miejscu, a nie gdzieś za wyimaginowanymi siedmioma (tu wstaw cokolwiek ;-) ). 




Samo przedstawienie niezwykle barwne i pełne humoru, a aktorzy prowadzący narrację w interakcji z publicznością, zaskoczyli mnie absolutnie. Dawno się tak dobrze nie bawiłem ;-) Rozczuliło mnie zupełnie może czteroletnie (?) dziecko, które w pełnym zaangażowaniu i z wiarą w słuszność wykonywanej czynności - właśnie w skutek inspiracji jednego z aktorów - powiedziało na głos "Mamo, a ja pomagam panu uratować Gliwice, wiesz?" ;-) Na sali nie było nikogo, kto by się nie roześmiał, co tylko potwierdza, że nadal najlepsze scenariusze pisze życie :-) Dziewczynki naturalnie również zachwycone, ale tego już chyba nie muszę dodawać? ;-)
 




Kochani - dobiegł końca czas rozliczania się Urzędami Skarbowymi. Wiem, że sporo z Was postanowiło w tym roku przekazać swój 1% na naszą Julę. Dziękujemy Wam z całego serca! Dziękujemy również Wszystkim, którzy pomogli nam w dystrybucji Julcinych ulotek. Dziękujemy także Tym, którzy agitowali za Julą na swoich stronach internetowych i profilach w mediach społecznościowych. Dziękujemy Wszystkim bezimiennym darczyńcom i dobrym duchom, pozostającym w cieniu. O efektach naszych wspólnych działań będzie nam dane przekonać się dopiero na jesieni, gdy Fundacja Dzieciom "Zdążyć z Pomocą" zacznie księgować przekazane sumy na subkontach swoich podopiecznych. Zanim przyjdzie słota, czeka nas jeszcze turnus rehabilitacyjny, w całości pokryty z wpłaconego przez Was w ubiegłych latach 1% :-) Dzięki Wam Jula staje się sprawniejsza ruchowo. Dzięki Wam zdobywa laury na zawodach sportowych. To działa. Ta statuetka jest dla Was!

PS Zdjęcia: strona fb II Biegu o Złotą Kaczkę, Artur, Strona GTM-u i Tata ;-)



*O naszym udziale w pierwszej można poczytać TUTAJ

1 komentarz:

  1. Oho! Jak już mówiłam nie ma za co. Proszę pozdrowić żywiołowe dziewczyny:)

    OdpowiedzUsuń