Marzec już stoi w progu i szykuje się do objęcia tronu, a tu jeszcze poprzedni rezydent nie spakował wszystkich swoich rzeczy i domaga się zasłużonej atencji. Oddajmy mu zatem, co cesarskie. Wyjątkowo długi w tym roku luty nam nie dłużył się zupełnie. Julka ciężko przepracowała dwa tygodnie ferii na turnusie rehabilitacyjnym, a potem wciągnął Ją edukacyjny wir i jeszcze nie wypuścił. Zejdzie z tej karuzeli dopiero w czerwcu, ale to właśnie dzięki wytężonej pracy podczas zimowej przerwy od obowiązków szkolnych łatwiej jest Jej teraz je wypełniać. Umysł ma bardziej chłonny i ciało sprawniejsze. Z większą ochotą wstaje też rano z łóżka, co też jest nie bez znaczenia ;-) Warto podkreślić, że koszt Julcinego pobytu i rehabilitacji w całości został sfinansowany z ubiegłorocznych wpłat 1,5% podatku oraz z okazjonalnych darowizn, jakie wpływają na Jej subkonto w Fundacji Dzieciom "Zdążyć z Pomocą". Stokrotnie dziękujemy wszystkim dobrodziejom, którzy wspierają Julkę i kibicują Jej na wyboistej drodze do sprawności. Zawsze mówię, że to są bardzo dobrze ulokowane pieniądze. Dywidendy wypłacane są na bieżąco w Julcinych uśmiechach. Lepszej inwestycji w tym roku nie zrobicie ;-)
Zofia - dla odmiany - dwa tygodnie laby spędziła w objęciach królowej nauk i chociaż nie mam złudzeń, że ten romans zamieni się w płomienne uczucie, to żywię nadzieję, iż w Jej humanistycznym umyśle zostanie przynajmniej echo tego flirtu. Liczne przerwy w codziennym zgłębianiu zawiłości mnożenia jednomianów i sum algebraicznych przez sumy algebraiczne zagospodarowaliśmy sprawdzoną formą rekreacji: wizytą w teatrze, na stoku i rozpieszczaniu podniebienia. Oczywiście nie zabrakło także obowiązkowych wizyt w bibliotece, spacerów po lesie i krótkiego wypadu w góry. Puste schronisko po sezonie sprzyjało rozmowom do późnej nocy - polecam każdemu ojcu dorastającej córki. Bezcenne doświadczenie i wyjątkowa perła w albumie tegorocznych wspomnień. Z premedytacją poświęciliśmy też kilkanaście godzin bindżując trzy sezony wyczekiwanego serialu, ale absolutnie nie był to zmarnowany czas ;-)
Łakniemy już wiosny niczym kania dżdżu. Czekamy na nią. Wypatrujemy każdego słonecznego promienia. Rodzimy się z nią na nowo. Co roku ten sam cykl. I wcale nam nie przeszkadza, że z każdym przybywa nam jednej na karku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz