środa, 24 sierpnia 2022

Sen na pogodne dni

Czwarta dekada sierpnia. Obudziliśmy się wtuleni w południe lata. Sen był przyjemny, kolorowy i nad wyraz abstrakcyjny. Nie tak irracjonalny, jak ten o siedmiu szklankach, ale nadal z górnej półki surrealizmu. Gotowy materiał na letni blockbuster i miniaturowe ślusarskie arcydzieło do jeszcze zamkniętych drzwi. Łatwo je zgubić. Zatem trzymaj klucz, tutaj śpię. W Twoją stronę mam sny i całą resztę.

Faza pierwsza: Zasypianie

Czwarty tydzień czerwca przyniósł upragniony koniec roku szkolnego i promocje do kolejnej klasy dla obydwu zainteresowanych. Otworzył też na oścież okno do wakacyjnych wojaży, którego nie zamknęliśmy praktycznie przez całe lato.

Niemal od razu Julka pojechała na obóz do Jaworzynki razem z przyjaciółmi ze szkoły. Tydzień w górach wypełniła przede wszystkim czynnym odpoczynkiem, ale nie zabrakło też doznań natury intelektualnej, w którą wpisały się odwiedziny w Centrum Koronki Koniakowskiej, czy w Izbie Pamięci Jerzego Kukuczki w Istebnej. Miała też okazję zdobyć szczyt Ochodzitej (na której tak na marginesie nie postawiłem stopy od trzydziestu lat), poćwiczyć chodzenie na szczudłach, grać na bumbumrurkach, śpiewać przy ognisku i wziąć udział w szkoleniu z udzielania pierwszej pomocy. Z resztą nie sposób wymienić wszystkich atrakcji. Grunt, że wróciła zadowolona, opalona i z pomalowanymi paznokciami, które jeszcze tego samego wieczoru tata kazał zmyć ;-)

(Obstawiam, że lakier na paznokciach, to pokłosie powyższego wieczoru.
Paniom Ani i Eli najlepsze życzenia na nowych drogach życia ;-) )
W czasie, gdy Julka podbijała Beskidy, reszta kwartetu świętowała roczek Ksawerego, moczyła nogi w Jeziorze Dominickim i zgłębiała tajniki babcinej kuchni. Po powrocie z Wielkopolski tata rzucił się jeszcze w wir pracy, a mama w wir pakowania. Amundsen trochę pomagał ;-)
Rzutem na taśmę przed końcem sezonu odwiedziliśmy także gościnne progi Teatru Rozrywki, ponownie dając się oczarować niesamowitemu mariażowi światła, dźwięku i ruchu na fenomenalnych "Kotach". Twórcy spektaklu i występujący tego dnia artyści chorzowskiej sceny, byli bezspornie pod natchnieniem Polihymni, Melpomeny i Terpsychory, co potwierdzili też przyjaciele, którzy wybrali się z nami. Uczta dla oka, ucha i duszy.

Faza druga: Sen płytki

Jest takie miejsce, do którego zawsze przyjeżdżamy, jak do domu. Wydaje nam się, że znamy na wylot każdą dziurę w chodniku i każde ziarenko piasku na plaży. Jednak za każdym razem potrafi nas zaskoczyć czymś nowym, powoli odkrywając swoje kołobrzeskie karty. W tym roku udało się nam wykroić z urlopu całe dwa tygodnie na Bałtyckie impresje. Ten przywitał nas jak zawsze chłodno, ale któż powstrzyma przed wejściem do wody pannę z mokrą głową? A co dopiero dwie ;-)  Czas, w którym nie zażywaliśmy słonecznych kąpieli, podzieliliśmy sprawiedliwie na zwiedzanie i spotkania towarzyskie. Nie zabrakło również strawy duchowej, wizyt w bibliotece, w muzeum i teatrze. Dobrze bawiliśmy się biorąc udział w miejskiej grze terenowej i odkrywając nowe bieguny smaku. Było też kakao na plaży. Paragonów grozy nie stwierdziliśmy.

Faza trzecia: Sen głęboki

Przełom lipca i sierpnia, to wyczekiwany turnus usprawniający w Borach Tucholskich. Znów było przewidywalnie doskonale. Pierwszorzędna rehabilitacja, doskonała kuchnia i rodzinna atmosfera. Absolutny must have każdych wakacji, bo to właśnie dzięki takiemu turnusowi Julce jest łatwiej wkroczyć w nowy rok szkolny. Owszem, wraca zmęczona po dwóch intensywnych tygodniach pracy, ale dzięki temu w kolejnych jest niesamowicie skupiona, sprawniejsza intelektualnie i fizycznie, bardziej chłonna wiedzy, szerzej otwarta na bodźce płynące ze świata. Najlepszy ośrodek rehabilitacji i hipoterapii ever.


Faza czwarta: REM

Powrót z turnusu to silne postanowienie spędzenia reszty urlopowej laby bardziej statycznie i poświęcenie pozostałego czasu na snucie marzeń, planów i zamierzeń. W naszym przypadku oznacza to bynajmniej nie tyle zwolnienie tempa, ile raczej ograniczenie zasięgu promienia wypełniającego tegoroczny kuferek wakacyjnych reminiscencji. Chociaż...

Słowa klucze. Urywki niezaplanowanego czasu. Bezwładne wskazówki na tarczy nienakręconego zegara. Topniejące stosy książek. Okazjonalne uderzanie w czułe struny. Zbieranie darów lata i zamykanie jego echa pod wieczkami szklanych wspomnień. Nocna wspinaczka w deszczu Perseidów. Zgłębianie tajników lepidopterologii. Bliższe i dalsze słotne spacery. Muzyczne objawienia lata, od lat czekające na odkrycie. Kuchnia pachnąca Orientem. Epizodyczne próby literackie okraszone nutą grafomanii. Lub dwiema ;-) 

Plan na ostatnie okruchy wakacji? Obrócić się na drugi bok i jeszcze trochę podrzemać do września. Wszak dopiero pierwszy cykl za nami. Tym bardziej, że do trawy na łąkach w zaloty idzie wrzos i coraz częstsze mgły zwiastują rychłą zmianę na tronie. Wszystko na swoim miejscu. Jak kostki w Sagradzie.



PS Inspiracje: Beata Bartelik, Urszula Kasprzak, Andrzej Korzyński, Jakub Skorupa (w duecie), Zdzisława Sośnicka, Andrzej Zaucha (zawsze).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz