Serdeczne podziękowania dla pana Mirosława Ziemniaka za styczniową i lutową darowiznę, zaksięgowaną już na Julcinym subkoncie. Wpłacone kwoty dokładamy do wakacyjnego turnusu rehabilitacyjnego w Borach Tucholskich :-)
21 marca. Od kilkunastu lat tego dnia obchodzony jest Światowy Dzień Zespołu Downa. Przeglądałem dziś wpisy z lat ubiegłych i znalazłem ten, a w nim odnośniki do naszych wcześniejszych marcowych odsłon.
Czym dziś - z perspektywy dekady - jest dla nas ten szczególny dzień? Czy jest w ogóle wyjątkowy? Ano trochę jest. Tak, jak i nasza Julka.
To właśnie dziś, jak w żadnym innym dniu, w mediach zaroi się od informacji o wszelkich wydarzeniach związanych z obchodami, a "zespół Downa" odmieniany będzie przez wszystkie możliwe przypadki. Tylko dziś, w geście solidarności założymy niepasujące do siebie skarpety, by zwrócić uwagę na problemy i potrzeby osób z zespołem Downa. Dzisiaj będzie głośno, jutro muzyka ucichnie, światła reflektorów zgasną, ale... taniec będzie trwał nadal. Ważne dla nas jest to, że nie pozostajemy w tych pląsach sami ;-) Przez te dziesięć lat zebraliśmy wokół siebie - Julka zebrała - grupę wspaniałych ludzi, znajomych, przyjaciół, którzy wspierają nas w codziennej walce o lepsze jutro. Samo wsparcie jest różnorakie. Zarówno te nienamacalne, niepoliczalne: modlitwa, akceptacja, przyjazny uśmiech, rozmowa - zawsze cenna i konstruktywna. Bywa także, te bardziej wymierne: finansowe. Równie ważne, chociaż odstawione na boczny, ale równoległy tor w gradacji potrzeb.
Jaki to rodzaj tańca? Czasem klasyczny, wyuczony walc, innym razem radosny oberek, a najczęściej... nieskrępowane pogo. Takie - nie pytajcie jak Jula to robi, sam nie wiem - na niezabezpieczonej linie. I to nie, że codziennie inny. Bywa, że tempo zmienia się kilka razy w ciągu... godziny ;-) Sztuką jest prowadzić Ją w tym szalonym tańcu tak, by pod koniec dnia oceny jurorskie sumowały się dwucyfrowo, przy jednoczesnym zachowaniu radości płynącej z przebywania na parkiecie życia, i nie podeptaniu w tych codziennych pląsach indywidualności Partnerki i własnej. A łatwe to nie jest...
No, ale odbiegłem trochę ;-)
Światowy Dzień Zespołu Downa - dla nas w tym roku, to okazja do zrealizowania zaproszenia na rodzinną sesję fotograficzną do malowniczego Lublińca. Za obiektywem stanęła niezrównana Czesława Włuka - osoba obdarzona niespotykaną wrażliwością artystyczną, wykraczającą daleko poza granice rodzinnego Lublińca. Gościnne plenery Hotelu Zamek Lubliniec stały się areną zmagań dwóch niepokornych dusz: Artystki za obiektywem i Artystki przed nim ;-) Kto wyszedł zwycięsko z tej potyczki? Hmm... Dziewczyny świetnie się dogadały za plecami największego marudy na zamkowym dziedzińcu - mnie ;-) Efekt Ich wspólnej pracy, w małej zajawce, poniżej :-)
Czesiu - dziękujemy ;-*