Świat skurczył się do rozmiaru pingpongowej piłeczki. Informacje obiegają glob szybciej, niż można by przypuszczać. Zwłaszcza dobre informacje :-)
Stolica stanu Texas, Austin, 19 lutego 2017 roku. Dwudziesta szósta odsłona miejscowego półmaratonu. Historyczna, zarówno dla mieszkańców tego południowego stanu i kilku tysięcy biegaczy, którzy tego dnia stanęli na starcie, jak również dla całej reszty biegowego świata. Historyczna dla mnie osobiście i - nie wątpię - dla innych rodziców zespołowych dzieci na świecie także.
Na linii startu połówki stanęła Kayleigh Williamson, dwudziestosześciolatka z zespołem Downa i... z czasem 6 godzin, 22 minuty i 57 sekund, przy gromkich brawach dobiegła do mety! Przy okazji zapisała się w annałach, bo jest pierwszą osobą z zespołem Downa na świecie, która ukończyła bieg na takim dystansie! Niesamowite!
Kayleigh jest uczestniczką Olimpiad Specjalnych, biega, pływa, gra w kręgle. Start w półmaratonie i ukończenie go, był Jej marzeniem i w zrealizowanie go zaangażowane było mnóstwo osób. Allie McCann z teksańskiego oddziału Down Syndrome Association, osobisty trener Gabriel Lucio, lekarz sportowy z RunLab dr Kimberly Davis, mama Sandy, przyjaciele, kibice, organizatorzy. Wielki ukłon dla dyrektora biegu, który otworzył metę - po kilku godzinach przerwy - specjalnie dla Kayleigh i osobiście zawiesił piękny medal w kształcie szerokiej klamry od pasa (w końcu to Texas ;-) ) na szyi zmęczonej, ale spełnionej finischerki. Niesamowita praca zespołu ludzi, ale przede wszystkim hart ducha samej Kayleigh. Nie jest istotne, że ukończyła bieg grubo po limicie, nieważne, że szła, biegła, truchtała, stawała na trasie. Kluczowym jest to, że potrafiła zawalczyć o marzenia, pokonać własne słabości, oraz fakt, iż zgromadziła wokół siebie sztab ludzi, którzy pomogli Jej je spełnić. Wielkie gratulacje dla wszystkich!
Refleksja: z uporem towarzyszącym zespołowi Downa stykam się od dziesięciu lat, tj. odkąd Jula pojawiła się na świecie i potrafię sobię wyobrazić, jak ciężka była to praca, by zmotywować Kayleigh do pokonywania kolejnych kroków. Nie wiem jak Kayleigh, ale Julka jest niesamowitym uparciuchem i jak się zaprze, to nie ma zmiłuj. Kompromis to nie jest Jej drugie imię...
Kolejna myśl: Kayleigh zaczynała swoją przygodę ze zorganizowanym sportem szesnaście lat temu, czyli miała tyle lat, ile ma teraz Jula. Nie wiem na jaki azymut zorientuje się Julcine zamiłowanie do sportu, ale na pewno droga, którą na razie idziemy (czasem biegniemy, a czasem stoimy ;-) ), ukierunkowana jest na to, by była samodzielna i sprawna. Przykład idzie z góry, a wiadomo, czym skorupka za młodu... ;-)
Spytałem Julę kilka dni temu (po tym jak dowiedziałem się o Kayleigh), jakie ma marzenia. Proste pytanie bez sugerowania odpowiedzi. "Do kulek! Takich kolorowych!" - usłyszałem. Kulki, słowo klucz, w naszym wewnętrznym świecie oznaczające wszelkie zamknięte place zabaw, małpie gaje, zjeżdżalnie, drabinki, baseny z piłeczkami, ect. Jula je uwielbia. Nie ma na razie chyba takich marzeń o wielkim zasięgu czasowym. Liczy się tu i teraz. Teraz bajka, teraz ulubiona piosenka, teraz, już "chodź ze mną tato".
A tato?
Hmm... Ja zbieram... wspomnienia. Szufladkuję je w głowie i czasem wracam do nich, odkurzam, analizuję. Do niektórych nie wracam prawie wcale. Do nielicznych - nigdy. To o Kayleigh Williamson, młodej kobiecie z Austin w Texasie, która pokonała ograniczenia umysłu i ciała, ląduje w górnej szufladzie. W formie pocztówki.
Na linii startu połówki stanęła Kayleigh Williamson, dwudziestosześciolatka z zespołem Downa i... z czasem 6 godzin, 22 minuty i 57 sekund, przy gromkich brawach dobiegła do mety! Przy okazji zapisała się w annałach, bo jest pierwszą osobą z zespołem Downa na świecie, która ukończyła bieg na takim dystansie! Niesamowite!
Kayleigh jest uczestniczką Olimpiad Specjalnych, biega, pływa, gra w kręgle. Start w półmaratonie i ukończenie go, był Jej marzeniem i w zrealizowanie go zaangażowane było mnóstwo osób. Allie McCann z teksańskiego oddziału Down Syndrome Association, osobisty trener Gabriel Lucio, lekarz sportowy z RunLab dr Kimberly Davis, mama Sandy, przyjaciele, kibice, organizatorzy. Wielki ukłon dla dyrektora biegu, który otworzył metę - po kilku godzinach przerwy - specjalnie dla Kayleigh i osobiście zawiesił piękny medal w kształcie szerokiej klamry od pasa (w końcu to Texas ;-) ) na szyi zmęczonej, ale spełnionej finischerki. Niesamowita praca zespołu ludzi, ale przede wszystkim hart ducha samej Kayleigh. Nie jest istotne, że ukończyła bieg grubo po limicie, nieważne, że szła, biegła, truchtała, stawała na trasie. Kluczowym jest to, że potrafiła zawalczyć o marzenia, pokonać własne słabości, oraz fakt, iż zgromadziła wokół siebie sztab ludzi, którzy pomogli Jej je spełnić. Wielkie gratulacje dla wszystkich!
Refleksja: z uporem towarzyszącym zespołowi Downa stykam się od dziesięciu lat, tj. odkąd Jula pojawiła się na świecie i potrafię sobię wyobrazić, jak ciężka była to praca, by zmotywować Kayleigh do pokonywania kolejnych kroków. Nie wiem jak Kayleigh, ale Julka jest niesamowitym uparciuchem i jak się zaprze, to nie ma zmiłuj. Kompromis to nie jest Jej drugie imię...
Kolejna myśl: Kayleigh zaczynała swoją przygodę ze zorganizowanym sportem szesnaście lat temu, czyli miała tyle lat, ile ma teraz Jula. Nie wiem na jaki azymut zorientuje się Julcine zamiłowanie do sportu, ale na pewno droga, którą na razie idziemy (czasem biegniemy, a czasem stoimy ;-) ), ukierunkowana jest na to, by była samodzielna i sprawna. Przykład idzie z góry, a wiadomo, czym skorupka za młodu... ;-)
Spytałem Julę kilka dni temu (po tym jak dowiedziałem się o Kayleigh), jakie ma marzenia. Proste pytanie bez sugerowania odpowiedzi. "Do kulek! Takich kolorowych!" - usłyszałem. Kulki, słowo klucz, w naszym wewnętrznym świecie oznaczające wszelkie zamknięte place zabaw, małpie gaje, zjeżdżalnie, drabinki, baseny z piłeczkami, ect. Jula je uwielbia. Nie ma na razie chyba takich marzeń o wielkim zasięgu czasowym. Liczy się tu i teraz. Teraz bajka, teraz ulubiona piosenka, teraz, już "chodź ze mną tato".
A tato?
Hmm... Ja zbieram... wspomnienia. Szufladkuję je w głowie i czasem wracam do nich, odkurzam, analizuję. Do niektórych nie wracam prawie wcale. Do nielicznych - nigdy. To o Kayleigh Williamson, młodej kobiecie z Austin w Texasie, która pokonała ograniczenia umysłu i ciała, ląduje w górnej szufladzie. W formie pocztówki.
Link do artykułu o Kayleigh.
PS Dla niewtajemniczonych: półmaraton to bieg na dystansie 21 km i 97,5 metra, obecny rekord świata wynosi około godziny, a zdrowy amator potrzebuje do ukończenia między półtora, a dwie i pół godziny.
PS Dla niewtajemniczonych: półmaraton to bieg na dystansie 21 km i 97,5 metra, obecny rekord świata wynosi około godziny, a zdrowy amator potrzebuje do ukończenia między półtora, a dwie i pół godziny.
"Keep Calm and Carry On", a przyszłość niech pozostanie białą kartą - zapisze się w odpowiednim czasie:) Pozdrowienia dla Julki i Spółki:)
OdpowiedzUsuń