Na pierwszej stacji, teraz, tu!
Niech ktoś zatrzyma wreszcie świat bo wysiadam
Przez życie nie chce gnać bez tchu
Jak w kołowrotku bezwolnie się kręcę
Gubiąc wątek i dni
A jakiś bies wciąż powtarza mi: prędzej!
A życie przecież po to jest, żeby pożyć
By spytać siebie: mieć czy być?
Bo życie przecież po to jest, żeby pożyć
Nim w kołowrotku pęknie nić
Jak w kołowrotku bezwolnie się kręcę
Gubiąc wątek i dni
A jakiś bies wciąż powtarza mi: prędzej!
Niech ktoś zatrzyma wreszcie świat, ja wysiadam
Na pierwszej stacji, teraz, tu!
Już nie chce z nikim ścigać się, z sił opadam
Przez życie nie chce gnać bez tchu
Będę tracić czas, szukać dobrych gwiazd
Gapić się na dziury w niebie
Jak najdłużej kochać Ciebie
Na to nie szkoda mi zmierzchów, poranków i nocy.
Jak w kołowrotku bezwolnie się kręcę
Gubiąc wątek i dni
A jakiś bies wciąż powtarza mi: prędzej!
Bo życie przecież po to jest ,żeby pożyć
By spytać siebie: mieć czy być?
Bo życie przecież po to jest, żeby pożyć
Nim w kołowrotku pęknie nić...
Tekst Magdy Czapińskiej ma już siedemnaście lat, ale odnoszę wrażenie, że nic nie stracił na swojej aktualności. Wręcz przeciwnie. Biegniemy, coraz szybciej, coraz dalej. Gonimy - nie wiadomo za czym. Za szczęściem? Hmm...
Szczęście mamy na wyciągnięcie ręki. Tak ulotne, że prawie niezauważalne w pędzącym pociągu codzienności. W uśmiechu dziecka płynącego ze wspólnie spędzonego czasu. W posiłkach przy stole. Naturalnie razem. W głośnym czytaniu Dziewczynkom (ostatnio Mary Poppins :-) ). W tym, że słońce przebija się przez chmury. Albo w tym, że właśnie deszcz wystukuje miarowo za oknem o parapet, w piecu płonie ogień, a my możemy zatopić się w lekturze, bo Dzieci poszły spać i dziś - wyjątkowo - wstały tylko dwa razy do toalety, zamiast tradycyjnych sześć, czy siedem ;-) W płynących raz po raz, zewsząd sygnałów akceptowania społecznego Julci - z całym nadbagażem, jaki wniosła na pokład naszego życia. W przyjaciołach. Starych i nowych :-)
Szczęście dla każdego ma inny synonim. Tu staram się pisać o swoim, naszym. A właściwie o dwóch jego Obliczach ;-)
(Zdjęcia pochodzą z ostatnich Zosinych urodzin.
Jolu - dziękujemy! :-*)
W miniony weekend wyjechaliśmy przewietrzyć głowy. Po doświadczeniu ostatnich tygodni bardzo tego potrzebowaliśmy. Kielecka ziemia przywitała nas wiatrem i chłodem, ale jakoś nam to nie przeszkadzało. Po załatwieniu spraw stowarzyszeniowych, już w drodze powrotnej, odwiedziliśmy staruszka Bartka. Wiekowy dąb nadgryziony zębem czasu, zaplombowany cementem i żywicą, nadpalony, podparty teleskopowymi podporami zrobił na nas olbrzymie wrażenie.
Dziewczynkom - śmiem twierdzić - bardziej spodobało się zwiedzanie ruin królewskiego zamku w pobliskich Chęcinach. Zosia tylko coś tam marudziła pod nosem, że myślała, iż spotka księżniczkę... Zupełnie tego nie rozumiem. Osobiście spotkałem trzy ;-)
(Tu jeszcze się Kuba załapał do rodzinnego zdjęcia :-) )
(Zosia po tym weekendzie zyskała nowy przydomek: Atomówka.
Kto przynajmniej raz Ją spotkał - wie dlaczego ;-))
Za nami również zimowy turnus rehabilitacyjny w Borach Tucholskich. Jula dzielnie pracowała i co dziwne, nie sprawiała wrażenia zmęczonej po tych dwóch tygodniach.
O samym turnusie w następnym poście :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz