poniedziałek, 5 września 2016

The future is not set ;-)

Serdeczne podziękowania dla Przyjaciół z Gliwic za lipcową jeszcze (!) darowiznę, którą po zaksięgowaniu na Julcinym subkoncie w Fundacji Dzieciom "Zdążyć z Pomocą" mogliśmy wykorzystać do opłacenia turnusu rehabilitacyjnego w Małym Gacnie :-) M., E. - dziękujemy :-*

Dwa tygodnie na turnusie w Neuronie, minęły niczym czternaście mgnień lata ;-)
Czas, który Jula tam spędziła pracując  nad sprawnością ciała i umysłu, zaprocentuje w najbliższych miesiącach. Po każdym turnusie tak jest. Dwa tygodnie intensywnej rehabilitacji, a potem skok do przodu :-) 

Hipoterapia na Rudej

Mały Zagłoba z Bellą ;-)

 Równowaga i koordynacja

Nauka poprzez zabawę

W chwilach wolnych od ćwiczeń odkrywaliśmy wspólnie zakątki Borów Tucholskich (m.in. fenomenalny, tajemniczy i dziki Rezerwat Cisów Staropolskich, skąd inspiracje do swoich prac czerpał Leon Wyczółkowski),  połykaliśmy kilometry - na różne sposoby zmuszając nasze ciała do aktywności ;-)

Wielki Kanał Brdy

Zaskoczyła nas pobliska Bydgoszcz, która z anonimowego miejsca na wakacyjnej mapie naszych wędrówek, stała się miastem, do którego będziemy chcieli wrócić. Niezwykle malownicza, przyjazna turystom, z charakterem.



Turnus się skończył, a my rehabilitujemy się dalej we własnym zakresie. W ostatnią niedzielę wakacji wybraliśmy się więc do Ustronia i przy jękach, oraz zawodzeniach piękniejszej 3/4 naszej rodziny wspięliśmy się na Czantorię ;-) Krok za krokiem, od dolnej stacji kolei linowej, nartostradą do stacji górnej, a potem dalej szlakiem na sam szczyt. Zajęło nam to chyba ze trzy godziny, ale nie o czas tu chodziło, ale o pokonanie trasy na własnych nogach. Rehabilitacja ruchowa i oswajanie z górami w jednym. Bez noszenia na plecach, rękach, czy na barana ;-)

Na szlaku
 Radość w czystej postaci

 Zmęczone, ale szczęśliwe :-)

 Szczyt zdobyty :-)

W nagrodę droga powrotna nieco szybsza ;-)

W ramach gimnastyki umysłu w minioną sobotę, wystartowaliśmy rodzinnie w grze miejskiej organizowanej przez Miejską Bibliotekę Publiczną z okazji narodowego czytania "Quo Vadis". Przeszło siedem kilometrów pokonaliśmy na piechotę (Jula częściowo na moich barkach, bo chcieliśmy się zmieścić w limicie czasowym), tropiąc ślady Henryka Sienkiewicza rozmieszczone sprytnie w obrębie miasta przez organizatorów rajdu.
Świetna zabawa, wspólnie spędzony czas i niesamowicie pozytywni ludzie, zarówno wśród konkurencyjnych drużyn, jak i na poszczególnych punktach z zadaniami.


Dla nas powrót do przeszłości, do szkolnej lektury, dla Dziewczynek trochę inny sposób na spędzenie sobotniego przedpołudnia i poznanie klasyki literatury. Dla Juli dodatkowo aspekt społeczny - integracja. Dla współgraczy - oswojenie się z niepełnosprawnością intelektualną. Nie było przegranych :-)

Baterie naładowane. Pora wrócić do obowiązków. Praca, przedszkole. Dla Juli nowa szkoła. Musimy wskoczyć w dobrze naoliwiony mechanizm trybów codzienności. Wcale nie szarej. Od nas zależy jakich barw nabierze. Jak mawia klasyk: the future is not set ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz