Serdecznie dziękujemy pani Iwonie z Bielska Białej za majową darowiznę przekazaną na Julcine subkonto w fundacji "Zdążyć z Pomocą" :-)
Podczas gdy Jula z mamą rehabilitowały się w Borach Tucholskich, Zosia pod czujnym okiem taty zdobywała pierwsze przedszkolne szlify. Jeszcze w maju - korzystając z zaproszenia pani dyrektor - odwiedziliśmy przedszkolny ogród, gdzie odbywał się doroczny festyn rodzinny. Zosia szybko rzuciła się w wir zabawy, integrując się z pozostałymi dziećmi w piaskownicy, na ściance wspinaczkowej, a nawet na scenie (uciekła mi i dołączyła do występujących dzieci... ;-) ).
Ostatnie dni minionego tygodnia spędziliśmy wspólnie na otwartych dniach adaptacyjnych. Z adaptacją Zosia nie miała najmniejszego problemu, bardziej obawiałem się, czy panie przedszkolanki poradzą sobie z naszym żywiołem... ;-) Obawy okazały się bezpodstawne :-) Panie przedszkolanki - bardzo naturalna w zachowaniu pani Kasia, żywiołowa pani Beata, oraz panująca nad wszystkim pani Aniela - nawet nie musiały mnie jakoś bardzo przekonywać, że są właściwymi osobami na właściwym miejscu. Dwa dni intensywnych zajęć dały Zosi przedsmak tego, co Ją czeka od września. Malowała palcami, rysowała, ćwiczyła pamięć, śpiewała, tańczyła, bawiła się zespołowo, a co najważniejsze uczyła się żyć w grupie. Wieczorem, po powrocie do domu, opowiadała: "A wiesz Mamo, dziś czarowałam słońce! ", albo " I żegnaliśmy się delikatnym wietrzykiem...". O tym, że na okrągło śpiewa poznane w przedszkolu piosenki nawet nie wspomnę. Bardzo przeżyła te dni i co rusz pyta, czy to już wrzesień, i czy może iść do przedszkola... :-) Pewnie jeszcze Jej się z pięć razy odmieni, ale nie zmienia to faktu, że pierwszy krok za nami :-) Co przed nami? Trochę inna droga, niż ta, którą idzie Jula. Może bardziej prosta, może bardziej przewidywalna. Czas pokaże...
Pozdrawiam deszczowo