Julia Adamowska
niedziela, 30 listopada 2025
Paradoks Epimenidesa
niedziela, 21 września 2025
Ostatnia sobota lata
W sieci można znaleźć informację, że napełnione helem foliowe balony unoszą się w powietrzu maksymalnie do miesiąca. Wczoraj rano na podłogę opadł jeden z urodzinowych balonów, które Julka dostała od nas jeszcze w styczniu. Cieszył oczy prawie trzy kwartały, by w końcu poddać się upływowi czasu i gazu ;-) Na każdą rzecz kiedyś przychodzi pora i nic nie jest dane na zawsze, a jesień stojąca w progu doskonale wpisuje się w te rozmyślania. Jak co roku ;-)
Wczoraj też, wycieczką do stolicy, rozpoczęliśmy nowy sezon teatralny, chociaż Bogiem a prawdą w tym roku właściwie nie zrobiliśmy sobie wyraźnej wakacyjnej przerwy. Jeszcze w lipcu zajrzeliśmy do Teatru Dramatycznego na zjawiskowe "Kinky Boots", a końcówka sierpnia przyniosła odwiedziny w multipleksie na fenomenalnej, zapadającej w pamięć retransmisji ponadczasowej sztuki Tennessee Williamsa "Tramwaj zwany pożądaniem". Obydwa spektakle polecamy Waszej uwadze.
Warszawa przywitała nas słoneczną, zachęcającą do spacerów aurą, ale kierowani głodem sobotnie odwiedziny zaczęliśmy od wizyty w kultowym barze mlecznym "Prasowy" ;-) Pod sygnowaną przez Papcia Chmiela grafiką Tytusa, w przystępnych cenach napełniliśmy brzuchy po podróży, a następnie spacerowym krokiem udaliśmy się do Łazienek posłuchać, jak rośnie trawa i szumią drzewa. Ilekroć jesteśmy w okolicy i pogoda na to pozwala, staramy się wygospodarować chwilę na błądzenie parkowymi alejkami. Umysł się resetuje, hałas miasta filtrowany jest przez drzewostan, a czasu nie odmierzamy sekundami, ale rytmem Julcinych kroków. A Jej zwykle się nie śpieszy ;-) Od osiemnastu lat idziemy w tempie, który narzuca Julka i jesteśmy oswojeni z myślą, że szybciej wcale nie potrzeba ❤️
poniedziałek, 1 września 2025
Descriptio Mundi Feriarum
Wakacje dobiegły końca, a i samo lato powoli zaczyna pakować walizki, by niebawem ruszyć w coroczną wyprawę na drugą stronę równika. Można by się przyczepić, że w tym roku ciepłych dni było jak na lekarstwo, że w akwenach woda za zimna, a zimne napoje - nomen omen - za letnie. Tylko po jakie licho? W przyszłym roku znów powitamy banitę z otwartymi, bladymi po zimie ramionami i nikt nie będzie pamiętał ubiegłorocznej aury.
W każdym razie dla nas słońca było w sam raz i podładowaliśmy akumulatory, ciesząc się sobą i tym, co przynosiły kolejne wakacyjne dni. Na stole królował bób z czosnkiem i koperkiem oraz kompot truskawkowy, a spiżarnia cierpliwie przytulała kolejne szklane zastępy marynat, przetworów i wszelkiej maści darów lata. Będziemy po nie sięgać, gdy zrobi się naprawdę zimno. Naturalnie rozkosze podniebienia nie były wszystkim, co tegoroczne wakacje miały do zaoferowania. Znalazł się czas na samotne górskie wędrówki i na wycieczki - mniej lub bardziej krajoznawcze - w szerszym gronie. Poświęciliśmy bite godziny ciesząc oczy wakacyjną lekturą, ale nie zabrakło również flirtu z dziesiątą muzą. Sezon ogórkowy jest dobrym czasem na takie awanse. Szlifowaliśmy samodzielność na obozach i warsztatach adekwatnych do zainteresowań oraz wykuwaliśmy solidne podwaliny pod najbliższe miesiące na cyklicznym turnusie rehabilitacyjnym. To stały element wakacyjnego odpoczynku, który chociaż sam w sobie z relaksem nie ma nic wspólnego, zawsze niesie obietnicę stabilizacji, spokoju i wytchnienia od codziennych ograniczeń umysłu i ciała w najbliższej przyszłości. Nie do przecenienia. Fundamentalna składowa nie tylko lata, ale roku kalendarzowego w ogóle. Udało się nam również odwiedzić jeden festiwal, spiąć teatralną klamrą początek i koniec wakacji oraz przestąpić próg wyjątkowej galerii, by nasycić duszę owocami wyobraźni ukochanego twórcy. Wrażenia niezapomniane, jak i całe lato.
Wczoraj Julka przyniosła mi wyciągniętą ze szkolnego plecaka zagubioną laurkę: wszystkiego najlepszego Tato! To dla Ciebie! Na Dzień Ojca! Ucieszyłem się oczywiście. Po pierwsze z prezentu, po drugie, że niespodzianka nie okazała się czerwcową kanapką w śniadaniówce ;-) Takie porządki w tornistrach przed wrześniem oznaczają nowy rozdział i nowe wyzwania. Jesteśmy gotowi ;-)
sobota, 28 czerwca 2025
Pociąg do lata
Czerwiec kończy panowanie i robi miejsce na tronie następcy, którego program wyborczy tradycyjnie nie wspomina o potrzebie edukacji i oparty jest na obietnicy laby, relaksu i ogólnego wyhamowania. Niechybny to znak, że rozpędzony pociąg roku szkolnego zatrzymał się na stacji końcowej i dalej nie pojedzie. Z wagonów wysypują się zmęczeni podróżni w różnym wieku, rozglądają się jeszcze niedowierzając, ale nie ma mowy o pomyłce. To naprawdę koniec trasy i można zacząć wakacje. Nareszcie ;-)
sobota, 31 maja 2025
Supernowa
Telewizor w naszym domu jest oknem na świat, przez które wyglądamy niezmiernie rzadko. W tym roku włączyliśmy go może cztery razy. Z wyboru nie nadążamy za sezonowymi gwiazdozbiorami srebrnego ekranu. Radio to inna sprawa. Milknie tylko podczas naszej nieobecności. Mamy swoje ukochane stacje, ale każde z nas lokuje uczucia na innych częstotliwościach. Na co dzień też mocno rozmijamy się w muzycznych afektach, ale nic w tym dziwnego. Różnimy się, więc i nasze dusze potrzebują różnych balsamów.
Powiem Wam w tajemnicy, że kawa pita z MOJEGO kubka jest smaczniejsza... ;-)
Są jednak takie obszary, w których styczne odnajdujemy wszyscy i jedną z nich jest... musical ;-) Kochamy ten gatunek, a że niesie w sobie rozpiętość godną dystansu między Broadwayem a West Endem, to każde z nas znajduje swoją niszę. W poszukiwaniu nowych brzmień, ale i dla doświadczenia posłuchania na żywo tonacji już znanych odwiedzamy teatry muzyczne. Kilka lat temu na naszej mapie musicalowych podróży pojawił się Krakowski Teatr VARIETE. Teatr młody, bo obchodzący w tym roku dziesiąte urodziny, ale w niczym nieustępujący starszym scenom o takim samym charakterze. Lubimy tam wracać. Bilety kupujemy w ciemno, zwykle z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem, absolutnie spokojni o najwyższy artystyczny poziom. Nigdy się nie zawiedliśmy.
W tym sezonie magii teatru na Grzegórzeckiej doświadczyliśmy trzykrotnie i trzy razy podróżowaliśmy w czasie i w przestrzeni. Styczniowy RENT zapewnił nam huśtawkę emocjonalną. Razem z obsadą połykaliśmy łzy i wraz z nią śmialiśmy się próbując przetrwać w nowojorskiej bohemie końca XX wieku. Wczesną wiosną wspólnie z przyjaciółmi wybraliśmy się rodzinnie na swoiste rockowe rekolekcje. Marcowy set Jesus Christ Superstar przeniósł nas o dwa tysiąclecia do Jerozolimy i przeszył serca pozostawiając w zadumie. Początek maja zaś, to do imentu współczesne problemy z patriarchatem XVI - wiecznej Anglii, brawurowo przedstawione przez urzekającą obsadę musicalu SIX - najmłodszego dziecka krakowskiej sceny.
Każde wyjście do teatru jest niesamowitą przygodą, ale majowa wyprawa do Krakowa miała dodatkowy akcent, niemający odzwierciedlenia w niczym, czego do tej pory doświadczyliśmy. Miesiąc wcześniej w geście solidarności wsparliśmy bliski sercu teatr i teraz zostaliśmy zaproszeni, by poznać go od kulis.
środa, 30 kwietnia 2025
Pół żartem, pół sercem
Morze rzepaku rozlało się słońcem pod miastem złocąc lustra oczu i tumaniąc zmysły miodowym aromatem. Zawsze czekam na te żółte dywany i niezmiennie zachwyca mnie ich patchworkowy charakter. Niosą w sobie obietnicę rychłego lata, ale też i utajoną przestrogę. Zanim zdążymy się nimi nasycić, już szarzeją i przygasają. Efemeryczność w najczystszej postaci. Próbowałem zamknąć ją w pułapce obiektywu, ale optyka ludzkiego oka jest bezkonkurencyjna i w każdym gotowym kadrze czegoś mi brakowało. Najpewniej umiejętności ;-) W każdym razie modelka jak zawsze stanęła na wysokości zadania, chociaż głową ledwo wystawała ponad złote łany. Kolejna okazja do sesji zdjęciowych dopiero w wakacje, gdy zakwitną kwiatostany jarej odmiany tej kapusty. Potem dopiero w kwietniu lub w maju.
(w tym miejscu miało być zjawiskowe zdjęcie,
ale ostatecznie trafiło do kosza ;-) )
Z końcem kwietnia cichnie też echo ostatniego dzwonka przypominającego roztargnionym o rozliczeniu się z fiskusem. Jutro zacznie się majówka i nikt nie będzie pamiętał o zobowiązaniach wobec Skarbu Państwa. Płyną do nas sygnały, że również w tym roku zechcieliście wesprzeć Julkę 1,5% swojego podatku, deklarując w rocznym zeznaniu podatkowym przekazanie go na dedykowane subkonto w Fundacji Dzieciom "Zdążyć z Pomocą". Bardzo dziękujemy za wszystkie Wasze deklaracje, za każdą rozdysponowaną ulotkę, rozliczone zeznanie i za wszelką bezinteresowną pomoc ❤️
Nie znamy Was. Na pewno nie wszystkich. Dobrodzieje, darczyńcy, kibice Julcinej sprawy. Rodzina i przyjaciele, ale również i bezimienni bohaterowie, skryci za rozporządzeniem o ochronie danych osobowych i za decyzjami ministerialnymi (pisałem o tym TUTAJ w 2021 roku). Każdy sukces Julki jest także Waszym sukcesem. Ilekroć zerkacie w lustro, patrzycie w oczy filantropa. Uwierzyliście w człowieka. I nie chodzi tu tylko o pieniądze. Owszem, one są ważne, bo dzięki nim Julka korzysta z turnusów rehabilitacyjnych i z opieki specjalistów, a my nie musimy się zastanawiać z czego to wszystko opłacić, ale... w dzisiejszych czasach wszystko ma cenę, natomiast wartość jaka kryje się za altruistyczną postawą jest bezcenna.
Dlatego zawsze cieszy nas każda chwila rozmowy z Wami, wygospodarowany odprysk czasu w napiętym planie dnia, czy odwzajemniony uśmiech na ulicy. A Julka potrafi się zrewanżować i to nie tylko uśmiechem, chociaż to akurat Jej mocna waluta ;-) Zdumiewa nas przenikliwością i nieszablonowym podejściem do życia. Ma fotograficzną pamięć i świetnie odnajduje się w terenie. Przy okazji niedawnych odwiedzin w grodzie Kraka i planowanego tam rodzinnego obiadu zaskoczyła mnie rezolutnością:
- Tato, jestem taka głodna. Chyba pierwsi dostaniemy jeść, bo my jesteśmy z Gliwic?
- No nie wiem, nie wiem. Chyba pierwsze dostaną dzieci, a Ty przecież jesteś już dorosła ;-)
- Hmm... no tak. Jestem dorosłym dzieckiem.
Szach i mat. Zrobiła mnie na szaro. Zostawiła z opadniętą szczęką i z szeroko otwartymi oczami. Dorosłe dziecko. Już na zawsze.
Pokłosiem tej dorosłości była niedawna wizyta w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych przy okazji powołanej w Jej sprawie komisji lekarskiej. Było zaskakująco sympatycznie. Decyzje przyjdą gołębiem pocztowym. Oby niósł w dziobie gałązkę oliwną.












.jpg)













%20(1).jpg)
.jpg)



.jpg)





