Ostatnia sobota lata. Taki tytuł wpadł mi do głowy chyba jeszcze przed wakacjami, ale nic się nie starzeje tak szybko, jak teraz i zanim zabrałem się do pisania lato ustąpiło miejsca jesieni, a chwilę potem skończył się wrzesień. Tymczasem ciągle jeszcze wchodzimy w tryby okołoszkolne. Ostatnie zębatki wskakują już na swoje miejsce i zdaje się, że niebawem wszystko ruszy pełną parą, jak dobrze naoliwiony mechanizm. Byle do czerwca ;-)
Za nami turnus rehabilitacyjny w Borach Tucholskich. Zajęcia logopedyczne, terapia wzroku, kynoterapia, hipoterapia, integracja sensoryczna, terapia ruchowa, terapia zajęciowa, basen. Grafik wypełniony po brzegi. Dwa tygodnie ciężkiej pracy nad opierającym się od urodzenia ciałem i umysłem. Julka nie zauważa w sobie tych ograniczeń. Nie ma porównania. Walczy dzielnie nad każdym zadaniem z determinacją, jakiej mogą pozazdrościć Jej zdrowi rówieśnicy, co nie znaczy, że nie próbuje naginać rzeczywistości pod siebie. W tym aspekcie jest typową, zbuntowaną nastolatką ;-) Terapeuci i rehabilitanci mają ciężki orzech do zgryzienia, zwłaszcza pod koniec turnusu, gdy Julka jest już zmęczona, ale jakoś zawsze potrafią zapanować nad stawiającą opór materią ;-)
Wiecie, że od lat staramy się oswajać Julkę ze światem, a tenże z Jej niepełnosprawnością. Nie chowamy się za wysokimi płotami, nie zamykamy drzwi. Wychodzimy naprzeciw z opuszczoną gardą spokojni o metaforyczne jutro. To swoista synergia. Ona mocno kotwiczy się w społeczeństwie, będąc pełnoprawnym członkiem lokalnej i globalnej społeczności, a ta uczy się od Niej pokory i przypomina sobie czym jest szczerość i naturalność. W dzisiejszym, opartym na kalkulacjach świecie jest to relacja nieoceniona. Wzajemnych beneficjów jest więcej, bo i Julka w tym swoim bagażu, jaki niesie przez życie ma do zaoferowania niemało.
Naiwność? Mrzonka, utopia, bańka mydlana? Dla nas nie. Wierzymy, że to ma sens. Ta wiara zaprowadziła nas na początku września do Teatru Muzycznego w Poznaniu. Julkę "na deski", resztę rodziny na widownię ;-)
Jeszcze w kwietniu, w ramach przygotowań do polskiej prapremiery
"Dear Evan Hansen" można było wziąć udział w projekcie polegającym na nagraniu krótkiego filmu z podziękowaniami dla tytułowego bohatera. Zapis video z takim przekazem wpisywał się w scenariusz i był elementem przedstawienia. W myśl zasady nauka poprzez zabawę przygotowaliśmy dla Julki kilka linijek tekstu, który wykuła na pamięć i potem odegrała przed kamerą. Kiedyś ktoś obliczył, że szanse jedna na milion sprawdzają się w dziewięciu przypadkach na dziesięć i... nagranie przeszło przez realizatorskie sito ;-) Jeżeli chcecie zobaczyć, jak Julka poradziła sobie z zadaniem aktorskim, to zapraszamy do stolicy Wielkopolski.
Kiedyś dla wspólnego przeżywania emocji wybieraliśmy filmy i przedstawienia skierowane do młodego widza. Teraz, gdy młody widz nam dorósł do poważniejszych tematów, repertuar coraz częściej też wybieramy ambitniejszy. Spektakl poznański dotyka ważnych współcześnie tematów: zdrowia psychicznego nastolatków, depresji, fobii społecznych i uzależnień od mediów społecznościowych. Dla nas przede wszystkim, to opowieść o samotności. Również o samotności w tłumie. Nierzadko ów "tłum" łączą cztery ściany i jeden kod pocztowy.
Rozmawiamy z naszymi nastolatkami. Poruszamy szeroki wachlarz tematów. Lubimy burzę mózgów, jaka zwykle towarzyszy tym rozmowom, nawet jeżeli czasem jest to burza elektryczna. Gdy siedem lat temu historia Evana i Connora zagościła pod naszym dachem, nie mogliśmy nawet przewidzieć jakie zatoczy koło i w jakie rejony konwersacji nas zaprowadzi. Temat dojrzał wraz z nami.
Od kilku tygodni Julka chodzi po mieszkaniu i mruczy pod nosem: wypuścić Kuronia z więzienia! Już zacieramy ręce na improwizowaną lekcję historii i wspólnie spędzony czas. Długie jesienne wieczory sprzyjają takim rozmowom ;-)