Witajcie tuż przed pierwszym szkolnym dzwonkiem - cali i zdrowi, bogatsi o nowe doświadczenia i przygody, meldujemy się wraz z pierwszą wrześniową słotą i obiecujemy więcej nie znikać na tak długo.
Początek wakacji Dziewczynki przywitały na rewelacyjnych półkoloniach w szkole tańca Let's Dance w Gliwicach. Tydzień wypełniony miały wszelakimi atrakcjami ćwicząc ciała i umysły podczas zajęć, poznając bliższą i dalszą okolicę przy okazji wycieczek tematycznych, a przede wszystkim świetnie bawiąc się w gronie rówieśników. Do dziś nie wiemy jakim cudem udało się zapanować opiekunom i animatorom nad naszymi dwoma Żywiołami ;-)
Lipiec - jak każdy lipiec od kilku lat - spędziliśmy nad morzem. Precyzując: Dziewczynki pojechały z dziadkami, mama dojechała po dwóch tygodniach (wcześniej ładując akumulatory przed ważnym egzaminem w dzikich zakątkach Bieszczadów i na Babiej Górze), a tata z pasją wyprowadzał kraj z kryzysu i pojawił się w ukochanym Kołobrzegu zaledwie na kilka godzin w ostatnią niedzielę miesiąca...
Pomachawszy Bałtykowi i naszym kołobrzeskim przyjaciołom, udaliśmy się niezwłocznie w kierunku kolejnego powtarzającego się od kilku lat celu naszych wakacyjnych wojaży - Borom Tucholskim.
Sierpniowe niebo rozpieszczało nas, zmuszając do aktywności na poziomie leniwego ślimaka, topniały stosy przywiezionych ze sobą książek. Zosia pod czujnym okiem taty szlifowała nowo nabytą umiejętność jazdy na rowerze, oraz umysł przy grze królów, a Jula w tym czasie ciężko pracowała podczas zajęć na turnusie rehabilitacyjnym.
Czas sączył się leniwie, niepostrzeżenie przesypując ziarenka piasku w klepsydrze i zanim się spostrzegliśmy, już trzeba było wracać do rzeczywistości.
Bardzo spokojne, nieprzeładowane atrakcjami, nastawione na leniuchowanie wakacje. Taki mieliśmy pomysł na ten czas. Dużo słońca, dużo świeżego powietrza i dużo wolniej, niż zazwyczaj. Trzy razy D: vit.D, durś na polu i... despacito ;-)
PS Zdjęcia strona fb Let's Dance i nasze ;-)