Pamiętacie ulicę Pokątną z cyklu o Harrym Potterze, na której można było kupić wszelkiej maści czarodziejskie artefakty? W naszym mieście też jest taka ulica (tylko nosi inną nazwę ;-) ), a przy niej znajduje się miejsce, dzięki któremu nabiera ona wspomnianego magicznego charakteru.
Drwa trzaskają w kominku, w powietrzu unosi się aromat parzonej kawy, a kurz osiadły na antykwarycznych pozycjach miesza się z zapachem świeżej farby drukarskiej, tworząc niesamowity, wręcz oszałamiający klimat. Lubię tam wracać, a gdy już jestem - żal mi wychodzić. Antykwariat, księgarnia, winiarnia, kawiarnia, kulturalne serce gliwickiej starówki.
Spoiwem dla tej całej atmosfery, są osoby tam pracujące, te same od lat, które (zdaje się) po prostu kochają to, co robią. Nie wyobrażam sobie, by było inaczej.
Warsztaty artystyczne wszelkiej maści dla małych i dużych, prelekcje, spotkania autorskie i moje ukochane (adoptowane ;-)) dziecko - cykliczne czytanie książek dzieciom. Julcia i Zosia mają to wpisane w swój "grafik" i ilekroć jesteśmy w pobliżu pytają, czy idziemy poczytać z panią Sonią ;- )
Koneserzy francuskich trunków również nie wyjdą zawiedzeni. O Ich kubki smakowe i edukację winiarską zadbają prawdziwi sommelierzy - Dagmara i Pierre. Zagadnienie dla mnie zupełnie obce, więc nawet nie będę próbował się wypowiadać w tym zakresie, ale miałem okazję nie raz podpatrzeć, z jaką pasją i swadą prowadzą rozmowy z odwiedzającymi Ich klientami.
Gliwice, Plebańska 10 - warto zapamiętać ten adres, bo takich miejsc nie zostało już wiele. W moich oczach jawi się, niczym samotna wyspa na oceanie wszechogarniającej komercji. Tu naprawdę zatrzymał się czas.
Pozdrawiam całą ekipę :-)
PS Przeczytałem sobie raz jeszcze mój post - brzmi jak sponsorowana laurka ;-) Jestem znany z tego, że mówię to, co myślę. Na głos. Gdyby coś mi "nie leżało", też bym o tym wspomniał. W końcu to tylko subiektywny wpis ;-)