Wakacje dobiegły końca, a i samo lato powoli zaczyna pakować walizki, by niebawem ruszyć w coroczną wyprawę na drugą stronę równika. Można by się przyczepić, że w tym roku ciepłych dni było jak na lekarstwo, że w akwenach woda za zimna, a zimne napoje - nomen omen - za letnie. Tylko po jakie licho? W przyszłym roku znów powitamy banitę z otwartymi, bladymi po zimie ramionami i nikt nie będzie pamiętał ubiegłorocznej aury.
W każdym razie dla nas słońca było w sam raz i podładowaliśmy akumulatory, ciesząc się sobą i tym, co przynosiły kolejne wakacyjne dni. Na stole królował bób z czosnkiem i koperkiem oraz kompot truskawkowy, a spiżarnia cierpliwie przytulała kolejne szklane zastępy marynat, przetworów i wszelkiej maści darów lata. Będziemy po nie sięgać, gdy zrobi się naprawdę zimno. Naturalnie rozkosze podniebienia nie były wszystkim, co tegoroczne wakacje miały do zaoferowania. Znalazł się czas na samotne górskie wędrówki i na wycieczki - mniej lub bardziej krajoznawcze - w szerszym gronie. Poświęciliśmy bite godziny ciesząc oczy wakacyjną lekturą, ale nie zabrakło również flirtu z dziesiątą muzą. Sezon ogórkowy jest dobrym czasem na takie awanse. Szlifowaliśmy samodzielność na obozach i warsztatach adekwatnych do zainteresowań oraz wykuwaliśmy solidne podwaliny pod najbliższe miesiące na cyklicznym turnusie rehabilitacyjnym. To stały element wakacyjnego odpoczynku, który chociaż sam w sobie z relaksem nie ma nic wspólnego, zawsze niesie obietnicę stabilizacji, spokoju i wytchnienia od codziennych ograniczeń umysłu i ciała w najbliższej przyszłości. Nie do przecenienia. Fundamentalna składowa nie tylko lata, ale roku kalendarzowego w ogóle. Udało się nam również odwiedzić jeden festiwal, spiąć teatralną klamrą początek i koniec wakacji oraz przestąpić próg wyjątkowej galerii, by nasycić duszę owocami wyobraźni ukochanego twórcy. Wrażenia niezapomniane, jak i całe lato.
Wczoraj Julka przyniosła mi wyciągniętą ze szkolnego plecaka zagubioną laurkę: wszystkiego najlepszego Tato! To dla Ciebie! Na Dzień Ojca! Ucieszyłem się oczywiście. Po pierwsze z prezentu, po drugie, że niespodzianka nie okazała się czerwcową kanapką w śniadaniówce ;-) Takie porządki w tornistrach przed wrześniem oznaczają nowy rozdział i nowe wyzwania. Jesteśmy gotowi ;-)