Strony

środa, 29 maja 2024

Chronotyp

Piję kawę. Krople deszczu wpadają do szklanki rozcieńczając rzeczywistość. Lubię taką szarugę. Można się w niej schować. Poukładać myśli. Miasto tonie w wodzie. Brudne dachy i puste ulice spływają potokami kurzu i stagnacji. Jeszcze pół godziny takiej mżawki. Jeszcze kilka łyków. Patrzę na dno szklanki, ale tym razem czarta w niej nie ma, tylko fusy. Nie wróżę z nich dzisiaj. Od razu lądują pod hortensjami w ogrodzie. Tasseomancja praktyczna. Miasto jest czyste. Umysł też. Czas na działanie. 

Kilkanaście dni temu nocne niebo rozświetliła zorza polarna. Wielobarwny spektakl będący efektem elektromagnetycznej burzy na naszej najbliższej gwieździe nie jest częstym zjawiskiem pod tą szerokością geograficzną. Nie dziwi zatem, że stanowi niebywałą gratkę dla każdego amatora piękna uzbrojonego w mniej lub bardziej profesjonalny sprzęt fotograficzny. Wiem, bo widziałem mnóstwo zjawiskowych zdjęć. Na żywo nie było mi dane. Trochę z potrzeby, a trochę z przekory wybrałem przytulne zacisze własnej sypialni i obiecującą perspektywę kilku godzin snu. Piaskun przyszedł spóźniony. Zostawił pod powiekami wywrotkę piasku i niedokończony, jasny portret Twój. Synoptycy i astronomowie zgodnie zapowiadają podobny spektakl już za kilka dni. Chyba sobie odpuszczę.

Julka ma taki chronotyp po mnie. Wieczorem praktycznie nie funkcjonujemy, za to potrafimy obudzić się w nocy lub nad ranem na długo przed pierwszym skowronkiem, zakasać rękawy i brać się za naprawianie świata. Obydwoje też urodziliśmy się, gdy reszta przewracała się na drugi bok. Druga połowa rodzinnego kwartetu ma zupełnie odmiennie nakręcony zegar biologiczny, ale też obie przyszły na świat w godzinach przedpołudniowych i w nich melatonina rytmy dobowe reguluje inaczej.

Można się śmiać, że to demagogia, ale w praktyce się sprawdza. Z resztą... gdy masz w rodzinie nocnego marka, który tłucze Ci się po nocy (zwłaszcza w wolną sobotę), to czasem dla własnego spokoju musisz naciągnąć kołdrę na głowę, bez względu na to, jak bardzo naciągana jest teoria, o której piszesz... Byleby tylko nie przeciągnąć struny...  ;-)




Inspiracja: Jonasz Kofta

Ilustracja: Helene Puech 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz